Amerykańska legenda thrash metalu zakończyła działalność w 2019 roku. Zdaniem Kerry’ego Kinga – zdecydowanie zbyt wcześnie.
Dość nieoczekiwanie kilka lat temu zespół Slayer zapowiedział zakończenie owocnej, trwającej od 1981 roku kariery. Powodów tej decyzji było kilka, ale chyba żaden do końca nie przekonał fanów, którzy wierzyli, że zespół będzie jeszcze nagrywał i koncertował.
Choć decyzja zapadła dość dawno, wydaje się, że Kerry King – gitarzysta i lider Slayera – wciąż się z nią nie pogodził. W krótkim nagraniu przygotowanym z okazji 30-lecia zespołu Machine Head muzyk powiedział:
Moim przyjaciołom z Machine Head należą się gratulacje. Okazuje się, że minęło już 30 lat, co jest dużym osiągnięciem. Niewiele zespołów jest w stanie tego dokonać. My to osiągnęliśmy, a potem odeszliśmy zbyt wcześnie. Je*ać nas. Je*ać mnie. Nienawidzę, ku*wa, nie grać!
– zakończył szczere wyznanie King.
Choć Slayer nie istnieje od ponad dwóch lat, Kerry King nie zaangażował się w żaden inny projekt. Czyżby liczył na powrót swojego macierzystego zespołu? Możliwe, choć – patrząc na wypowiedzi Toma Arayi – wydaje się to mało prawdopodobne.