Już w ten piątek ukaże się album „From Hell I Rise” Kerry’ego Kinga. Przeczytaj naszą recenzję.
Kerry King zadebiutuje 17 maja solowym albumem „From Hell I Rise”. Co przygotował gitarzysta Slayera na swojej płycie? Przeczytaj w naszej recenzji.
Poniżej możecie przeczytać recenzję autorstwa Pawła Brzykcego, która trafiła do majowego numeru „Teraz Rocka”.
Gitarzysta legendarnego Slayera na pierwszy solowy album skompletował skład m.in. z perkusistą tego zespołu, Paulem Bostaphem, i z Markiem Oseguedą z Death Angel, który agresywnym wrzaskiem „złości się za słuchacza” (producent Josh Wilbur określił to inaczej: Mark brzmi jak pieprzony demon).
Kerry zachował swoje patenty (znakomite riffy i solówki, biedna wajcha tremolo…), czyli cieszymy się bezlitosnym, slayerowym thrashem. Where I Reign, Trophies Of The Tyrant czy Idle Hands to też przykłady charakterystycznego transu, w jaki słynna amerykańska grupa potrafiła wprowadzić – przynajmniej mnie – utworami w rodzaju World Painted Blood: to riffowanie, te bębny… O Shrapnel King mówi jako o inspirowanym riffami Scorpions i Helloween.
Cóż, pokrewieństw z Eagle Fly Free nie słyszę, choć coś ejtisowego jest na rzeczy… Totalną rozwałką jest natomiast riff utworu tytułowego – „zaczepny” i nieco inaczej brzmiący niż pozostałe. A teksty? O bieżącej polityce USA, wojnie, ale też o prawach kobiet.
Gitarzysta Slayera wkrótce potem wraz ze swoim zespołem ruszy w trasę koncertową, która obejmie także występ na Mystic Festival w Gdańsku. Co na koncertach zagra oprócz materiału ze swojej płyty? King przyznał, że nie będzie grał niektórych utworów Slayera. Przeczytaj jego uzasadnienie tej decyzji.
MAJOWY TERAZ ROCK – KUP ONLINE