Jak u schyłku The Beatles nagrali najważniejszy album rocka

/ 27 lutego, 2025

Będący na krawędzi rozpadu zespół The Beatles nagrał najważniejszy rockowy album według rankingu „Teraz Rocka”.


Najważniejszy zespół w historii muzyki XX wieku i najważniejszy zespół w historii rocka. John Lennon, Paul McCartney, George Harrison i Ringo Starr. To oni – czwórka muzycznych amatorów wywodzących się z biednego portowego Liverpoolu, która zadebiutowała w 1962 roku płytą Please Please Me – potrafili swoją ekscytującą młodzieńczą twórczością sprawić, że kiedy rock’n’roll wydawał się przemijać, niespodziewanie eksplodował na nowo. Oni, syntetyzując to co najlepsze w dokonaniach poprzedników i szukając własnych nowatorskich rozwiązań i środków, odegrali kluczową rolę w wykształceniu się estetyki rocka jako gatunku. Oni swoimi eksperymentami obudzili w setkach muzyków na całym świecie podobne ambicje, a tym samym patronowali narodzinom wielu nowych nurtów, od rocka progresywnego przez hard rock po rock awangardowy. W ich twórczości można zresztą znaleźć przykłady kompozycji, w których są już zalążki wielu przyszłych stylów. I trudno sobie wyobrazić, by na szczycie listy 100 rockowych płyt wszech czasów znalazł się ktoś inny.

Pierwsza pozycja w naszym zestawieniu albumu Abbey Road z 1969 roku, ostatniego, najbardziej dojrzałego dzieła The Beatles (później ukazał się jeszcze jeden, Let It Be, ale został nagrany wcześniej) nie powinna budzić niczyich wątpliwości, zwłaszcza że muzyka, która go wypełnia, ani trochę się nie zestarzała. To wyborne ukoronowanie kariery zespołu, perła wśród rockowych arcydzieł.

Repertuar Abbey Road zachwyca swoim bogactwem. John Lennon umieścił w nim tak różne utwory, jak Come Together – porywająco świeże odczytanie stylistyki rock’n’rolla (z cytatem z You Can’t Catch Me Chucka Berry’ego w tekście), I Want You (She’s So Heavy) – pełna erotycznego napięcia (tekst dotyczy pożądania), ociężała, riffowa kompozycja zwiastująca stylistykę heavy rocka, czy Because – wyrafino­wana, kunsztownie opracowana pod względem wokalnym ballada, którą zainspirowała wstępna część Sonaty księżycowej Ludwiga van Beethovena. Wielką niespodzianką były dwie wzbogacone orkiestrowym tłem ballady George’a Harrisona – wytworna Something (uznana przez Franka Sinatrę najlepszą piosenką miłosną pięćdziesięciolecia) i pełna bukolicznego wdzięku Here Comes The Sun. Nawet Ringo Starr zapro­ponował coś urokliwego: Octopus’s Garden, zaproszenie do baśniowego podwodnego ogrodu Ośmiorni­cy z pomysłowo wprowadzonymi dźwiękami syntezatora Mooga (w tamtym czasie nowość w rocku).

Paul McCartney był twórcą Oh! Darling, świetnego pastiszu muzyki popularnej lat 50., czy Maxwell’s Silver Hammer, chwytliwej, choć w warstwie literackiej dość makabrycznej piosenki w wodewilowym stylu (też z syntezatorem). On również firmował kilkuczęściową balladę You Never Give Me Your Money z sarkastycznym tekstem wyrażającym rozczaro­wanie działalnością beatlesowskiej firmy Apple. Tej właśnie kompozycji przypadła rola prologu niezwy­kłej suity, która wypełniała większą część drugiej stro­ny winylowego wydania albumu (w jej stworzeniu po­mógł muzykom współpracujący z nimi od początku kariery producent George Martin). Zarówno Lennon, jak i McCartney twierdzili, że była to przygotowana na poczekaniu wiązanka szkiców muzycznych, któ­rym nie zdążyli nadać formy skończonych piosenek. Ale jeśli nawet suita powstała bez większego namysłu, to i tak zadziwia dość kunsztowną, frapującą, logiczną konstrukcją. Lennon firmował trzy fragmenty (Sun King, Mean Mr. Mustard i Polythene Pam), McCart­ney – cztery (She Came In Through The Bathroom Window, Golden Slumbers z tekstem parafrazującym siedemnastowieczną kołysankę Thomasa Dekkera, Carry That Weight i The End). Całość była skrzącą się od pomysłów mieszaniną stylów, od rock’n’rolla po rodzaj nokturnu (Sun King), opracowaną na rozmaite składy instrumentalne, od zwykłej grupy rockowej (w The End Paul, George i John zagrali kolejno solówki gitarowe, a Ringo – jedyne w karierze solo na perku­sji) po orkiestrę, a jednak robiła zaskakująco spójne wrażenie. Podobnie było z tekstami, w których gro­teska (Sun King z fragmentem napisanym fantazyjną zbitką kilku języków) mieszała się z gorzką refleksją na temat trudów kariery (Carry That Weight).

Nie można nie wspomnieć o okładce Abbey Road. Zdjęcie muzyków przechodzących przez londyńską ulicę Abbey Road w pobliżu studia firmy EMI (dziś potocznie nazywanego Abbey Road), w którym nagrano większość utworów The Beatles, z biegiem lat zyskało status jednego z najbardziej ikonicznych wizerunków popkultury XX wieku. A jego pomysł zrodził się w ostatniej chwili. Grupa pierwotnie chciała zatytułować płytę Everest, ale pojawiła się sugestia, że w takim razie na okładce powinno znaleźć się jej zdjęcie na tle góry. I jak wspomina reali­zator dźwięku Geoff Emerick, który był świadkiem rozmowy na ten temat, Ringo rzucił nagle: „Dlaczego nie trzaśniemy sobie foty na ulicy przed studiem i nie zatytułujemy płyty ‘Abbey Road’?”. Reszta jest historią.

WIESŁAW WEISS

Nowe „Wydanie Specjalne” w sklepach!

„Abbey Road” to jedna ze 100 płyt wszech czasów, jakie znalazły się w naszym nowym „Wydaniu Specjalnym”.

„Wydanie Specjalne: 100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” to subiektywne, przygotowane przez redakcję „Teraz Rocka” zestawienie najważniejszych albumów w historii naszego ukochanego gatunku.

6 grudnia pismo trafiło do sprzedaży ogólnej. W cenie 27,99 zł dostępne jest w kioskach i salonach prasowych w całej Polsce.

Można je również zamówić z naszego sklepu internetowego:

„100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” – KUP TERAZ!

KOMENTARZE
Tagi: ,

Przeczytaj także