Jak Pink Floyd pobił wszelkie rekordy albumem, który wszedł do kanonu rocka

/ 8 marca, 2025

Wydany w 1973 roku album „The Dark Side Of The Moon” Pink Floyd na przekór modom pobił wszelkie rekordy popularności.


Brytyjski zespół Pink Floyd zadebiutował w 1967 roku zwariowaną, nowatorską brzmieniowo, psychodeliczną płytą The Piper At The Gates Of Down, ale po rozstaniu z Sydem Barrettem, liderem w tym początkowym okresie, zaczął szukać innej drogi. Następne albumy, jak A Saucerful Of Secrets (1968) i Ummagumma (1969), były owocami eksperymentów, zapowia­dających już dojrzały styl kwartetu (Barretta zastąpił wokalista/gitarzysta David Gilmour, obowiązki lidera przejmował stopniowo wokalista/basista Roger Waters) – ale prowadzących też w stronę muzyki bliskiej awangardy, niekiedy intrygującej, czasem świadczącej o zagubieniu. I dopiero późniejsze płyty, zwłaszcza Meddle (1971), potwierdzały, że muzycy poczuli się w nowej konfiguracji personalnej pewnie. Gilmour mówił: „Meddle” to album, na którym wszyscy się odnaleźliśmy, a Pink Floyd stał się zespołem na miarę naszych oczekiwań.

W styczniu i lutym 1972 roku, podczas trasy po Wielkiej Brytanii, zespół wykonał już wstępną, nieukończoną wersję kolejnego dzieła – cyklu utworów układających się w rodzaj suity The Dark Side Of The Moon. Nagrywane zrywami między czerwcem 1972 a styczniem 1973 w londyńskim studiu przy Abbey Road, wydane na płycie już w marcu, okazało się najwspanialszym dokonaniem zespołu, arcy­dziełem muzyki progresywnej, jednym z najznakomitszych dokonań rocka.

Początek dała mu piosenka Brain Damage, napisana przez Rogera Watersa podczas pracy nad Meddle. Powstała z rozmyślań o tragedii Syda Barretta, którego choroba psychiczna odsunęła na margines życia. Ale pisząc kolejne teksty, muzyk nadał im bardziej uniwersalną wymowę.

Doszedłem do wniosku, że moglibyśmy przygotować większą całość na temat nacisków, którym jesteśmy poddawani jako osoby prywatne, a które mogą prowadzić do obłędu – mówił. Presji ogromnych zarobków, uciekającego szybko czasu, a także zorganizowanych struktur władzy, jak Kościół czy siły polityczne, wreszcie zaś różnych form gwałtu, agresji.

Album otwiera niezwykła uwertura, wykorzystująca charakterystyczne motywy dźwiękowe z wszyst­kich nagrań – to specjalność Pink Floyd – jak bicie serca, tykanie zegarów, szczęk kasy sklepowej, demoniczny śmiech czy terkot syntezatora imitujący zgiełk śmigłowca.

Pierwsza piosenka, urzekająca oniryczną nastrojowością Breathe, jest przestrogą przed zagubieniem się w życiu, utratą z pola widzenia tego, co nadaje mu sens. On The Run z niepokojącym elektronicznym pulsem i odgłosami z lotniska to dźwiękowy obraz ukazujący życie jako szaloną gonitwę, której cel ciągle umyka nam z pola widzenia.

Pełen jamowego luzu utwór Time ze wspaniałą so­lówką Gilmoura jest refleksją na temat uciekającego nieubłaganie, marnotrawionego czasu. Poprzedza go niezwykły wstęp, w którym słyszymy dzwonki licz­nych zegarów. Nagrałem je w sklepie z antykami jakieś pół mili od studia. Użyłem małego przenośnego magne­tofonu firmy Uher. Każdy zegar rejestrowałem osobno, najpierw tykanie, a później dzwonienie – opowiadał w „Tylko Rocku” Alan Parsons, który realizował płytę i który wymyślił tę niezwykłą introdukcję.

Przejmująca impresja The Great Gig In The Sky z porażającą wokalizą Clare Torry wyraża trwogę w obliczu grozy śmierci. A najpopularniejszy utwór z płyty, pełen rockowej mocy Money, wysnuty z mo­tywu rytmicznego na 7/4, opartego na brzęku monet, i wzbogacony przez Gilmoura kolejną wspaniałą solówką, dotyczy niszczącego wpływu pieniędzy na człowieka i jego stosunek do życia.

Delikatna, eteryczna piosenka Us And Them i krót­kie interludium Any Colour You Like prowadzą do wielkiego finału: opracowanych z przepychem utwo­rów Brain Damage i Eclipse. Z gorzką puentą. Waters wyjaśniał: „Eclipse” mówi, że wszystko co dobre w życiu jest w zasięgu ręki, ale wpływ ciemnej strony naszej natu­ry sprawia, że nie jesteśmy w stanie po to sięgnąć.

Piękne, klasycyzujące kompozycje składające się na The Dark Side Of The Moon (wszyscy członkowie zespołu mieli w nie wkład) zostały bardzo efektow­nie opracowane, ale olśniewający rezultat kolorystyczny udało się uzyskać za pomocą dość typowego rockowego instru­mentarium, z licznymi instrumentami klawiszowymi Richarda Wrighta, jak fortepian, fortepian elektryczny Rhodesa, organy Farfisa i Hammonda oraz syntezatory (na których zagrali również Waters i Gilmour), a także różnymi instrumentami perkusyjnymi Nicka Masona. W nagraniach wzięli dodatko­wo udział saksofonista Dick Parry oraz żeńska grupa wokalna, która nadała całości soulowy odcień. Wycyzelowane, kryształowo czyste, przestrzenne brzmienie płyty było w ogromnym stopniu zasługą Alana Parsonsa.

Album mimo gorzkiej wymowy okazał się dziełem tak atrakcyjnym, że pobił wszelkie rekordy powodzenia, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie przez lata utrzymywał się na listach bestsellerów. Do dziś rozszedł się na świecie w 45 milionach egzemplarzy. Roger Waters nagrał po latach jego nową, bardziej osobistą wersję, The Dark Side Of The Moon Redux (2023), ale została przyjęta z mieszanymi uczuciami.

WIESŁAW WEISS

Nowe „Wydanie Specjalne” w sklepach!

„The Dark Side Of The Moon” to jedna ze 100 płyt wszech czasów, jakie znalazły się w naszym nowym „Wydaniu Specjalnym”.

„Wydanie Specjalne: 100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” to subiektywne, przygotowane przez redakcję „Teraz Rocka” zestawienie najważniejszych albumów w historii naszego ukochanego gatunku.

6 grudnia pismo trafiło do sprzedaży ogólnej. W cenie 27,99 zł dostępne jest w kioskach i salonach prasowych w całej Polsce.

Można je również zamówić z naszego sklepu internetowego:

„100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” – KUP TERAZ!

KOMENTARZE
Tagi: , , ,

Przeczytaj także