Rozmowę poprowadził Steffan Chirazi, a wśród tematów poruszonych przez Larsa Ulricha i Iggy’ego Popa znalazła się postać nieżyjącego już artysty Lou Reeda, z którym obaj współpracowali. Poniżej możecie przeczytać kilka fragmentów z tej rozmowy.
Rock And Roll Hall Of Fame 2018: Znamy pierwsze szczegóły
Iggy Pop wspomniał, jak poznał Lou Reeda na początku lat 70.
Poznałem go przez Main Man, którzy zarządzali sprawami Davida Bowiego i chcieli podpisać ze mną umowę, a z Lou pracowali jako z producentem. Powiedzieli mu: „Mamy tutaj takiego nowego artystę, ale nie podoba nam się jego muzyka. Potrzebne mu są dobre piosenki”. Chodziło o to, żeby Lou sprzedał mi jakieś piosenki. Tak go poznałem, usiedliśmy w pokoju, gdzie zagrał mi swoje piosenki na akustycznej gitarze. (…)
Pierwszy raz The Velvet Underground usłyszałem z płyty z bananem [„The Velvet Underground & Nico”] na imprezie na kampusie w Ann Arbor. Miałem 19 albo 20 lat, próbowałem wystartować z profesjonalną karierą. Byłem zawodowcem bez pieniędzy. Byli tam nieco starsi ludzie z uniwersytetu biorący różne narkotyki, trochę tacy pseudo bitnicy. Kiedy usłyszałem muzykę, pomyślałem: „To jest okropne. To nawet nie brzmi profesjonalnie”. Ale kiedy usłyszałem ją znowu trzy dni później, powiedziałem: „O kurwa”. To był świetny, świetny album.
Lars Ulrich natomiast wspomniał, jak Metallica wystąpiła w 2009 roku z Lou Reedem na koncercie z okazji 25-lecia Rock And Roll Hall Of Fame.
Jann Wenner urządził wielką imprezę w Madison Square Garden i miał pomysł na występ kilku zespołów z gośćmi. Miał więc Springsteena z różnymi gośćmi, U2 i nas, czym byliśmy zaszczyceni. Zagraliśmy kilka piosenek z Rayem Daviesem, kilka z Ozzym Osbourne’em i kilka z Lou. Jakieś dwa dni wcześniej Lou zjawił się na próbie w przyjemnej sali prób w Nowym Jorku i dosłownie widziałeś czarne chmury i błyskawice nad jego głową. Był wkurzony. Zaczęliśmy go pytać: „Może zagramy to? A może tamto? A może zagramy wiązankę”. A on: „Nie gram jebanych wiązanek!”.
Udałem się z Lou w kąt, gdzie odbyliśmy przyjemną, trwającą kwadrans rozmowę o różnych rzeczach i tak znaleźliśmy nić porozumienia. Od tej pory układało się dobrze. (…) Zagraliśmy dwie lub trzy piosenki i było magicznie. Kiedy po zejściu ze sceny rozchodziliśmy się w różne strony, Lou krzyknął: „Powinniśmy kiedyś nagrać płytę. Zróbmy coś”. Powiedzieliśmy: „Lou po prostu do nas zadzwoń, wiesz jak nas znaleźć”. I jakiś miesiąc później zadzwonił.
Ulrich wspomniał też, jak wyglądała praca nad płytą „Lulu”:
Lou przysłał nam teksty i powiedział: „Napiszcie do nich muzykę”. Nigdy czegoś takiego nie robiliśmy! Było to dla nas wielkie wyzwanie. Siedzieliśmy z Jamesem przez tydzień lub dwa, tworząc muzykę, która pasowałaby do jego tekstów. Gdy mu ją wysłaliśmy, zadzwonił, mówiąc: „O kurwa, to jest szalone”.
Perkusista Metalliki przyznał też, że Lou Reed ciężko przyjął krytykę „Lulu”:
Był dumny z tej płyty. Poczuł duchową więź z nami, powtarzał, że w końcu znalazł właściwy zespół, że od dekad szukał kogoś, kto miałby taką moc. Kiedy wyszła płyta krytycy nie byli wobec niej szczególnie uprzejmi. Poczuł się tym naprawdę zraniony. My jesteśmy odporni. Przeżyliśmy wiele wzlotów i upadków, ważne dla nas jest, by coś sprawiało nam radość. Ale jego odbiór „Lulu” zasmucił.
Cały wywiad przeczytać na oficjalnej stronie zespołu Metallica.
rf | fot. Ross Halfin