Zespół Halestorm niemalże zakończył nagrywanie nowej studyjnej płyty, która opublikowana zostanie w tym roku. Wiadomo oficjalnie, że jednym z nowych utworów będzie „Black Vultures”, który zespół już wykonuje podczas koncertów.
James Hetfield gotowy do filmowej roli
Tak stało się w miejscowości Brookings (Dakota Południowa), gdzie Halestorm grało halowy koncert:
Ze słów Lzzy Hale, wokalistki Halestorm wynika, że grupa niemalże ukończyła nagrywanie nowej płyty. Podobno muzycy potrzebują jeszcze kilku tygodni w studiu nagraniowym, żeby dopracować wszystkie szczegóły. Muzycy pracują w Dark Horse Recording, a pomaga im producent Nick Raskulinecz, który współpracował między innymi z Rush, Korn czy Alice in Chains.
Basista zespołu Josh Smith zdradził kilka miesięcy temu, na jakiej podstawie grupa dokonała selekcji materiału:
Zaczyna się od tego, że praktycznie wszyscy, zespół, nasza ekipa… Nawet mój ociec, kiedy dowiedział się, że nagrywamy płytę z kowerami przysyłał mi SMS-y: „Powinniście nagrać to i tamto”… Każdy, kto tylko o tym się dowiedział przysyłał nam swoje listy. Po kilku miesiącach ograniczyliśmy listę do około dziesięciu piosenek, które nagramy i zobaczymy co z nich wyjdzie. Trzymamy się tej samej formuły, co wcześniej – mamy piosenkę z lat 60., 70., 80., 90. i jeden współczesny popowy numer.
Poprzedni album Halestorm, „Into The Wild Life”, ukazał się w kwietniu 2015 roku i jako pierwsze wydawnictwo grupy, dotarł do pierwszej dziesiątki najlepiej sprzedających się płyt w USA i Wielkiej Brytanii.
mg