Greta Van Fleet stworzyła album w nawiedzonym domu

/ 19 października, 2018

Dzisiaj, w piątek 19 października 2019 roku, premierę miał debiutancki album długogrający zespołu Greta Van Fleet, zatytułowany „Anthem of the Peaceful Army”. Członkowie grupy zdradzili, że okoliczności powstania płyty były raczej… niezwykłe.

Led Zeppelin i Greta Van Fleet w jednym utworze. Niezwykły mashup [WIDEO]

Komponowanie albumu przebiegało w opuszczonej chatce w górach w Tennessee. W wywiadzie dla „Premier Guitar” gitarzysta Jake Kiszka wspomina:

Nie mieliśmy pojęcia na jakim odludziu jest to miejsce. Do najbliższego miasta była godzina drogi. Żartowaliśmy sobie, że na pewno dom będzie nawiedzony. Ale gdy raz zeszliśmy do piwnicy… potem już nikt z nas nie przekroczył progu piwnicy. Był to naprawdę straszny dom.

Grupa pracowała od południa do trzeciej nad ranem, jednak Jake często zostawał dłużej, pracując sam:

Koło perkusji stał kominek, przy którym często sam siadałem. Wszyscy byli już w łóżku, a ja wyraźnie słyszałem za sobą czyjeś kroki. Zrobiło mi się zimno, dostałem gęsiej skórki. Odwróciłem się, ale nikogo tam nie było. Ciągle się to powtarzało. W końcu odwróciłem się i powiedziałem: „Przestań! Zostaw mnie w spokoju!”. Tej nocy już to nie powróciło.

Jake Kiszka powiedział też, że pewnego razu perkusista Danny Wagner znajdował się w pokoju oddalonym od reszty, podczas gdy pozostali byli na zewnątrz. Przysięgał potem, że słyszał śmiech małej dziewczynki. Kiszka na koniec dodaje, że wydarzenia te znalazły wydźwięk w utworach z albumu, a cały tydzień spędzony w chatce nazywa „jedną z najbardziej magicznych rzeczy w naszym życiu”.

O grupie Greta Van Fleet, która powstała w 2012 w stanie Michigan, zaczęło robić się głośno w ubiegłym roku, gdy listy przebojów podbił utwór „Highway Tune”. Muzycy zdradzają w swojej twórczości silne zainteresowanie rockiem z przełomu lat 60 i 70. XX wieku, niektórzy nazywają ich nawet „Led Zeppelin dla generacji Z”.

rf

KOMENTARZE

Przeczytaj także