Fredrik Andersson, były perkusista Amon Amarth, w niedawnym wywiadzie ujawnił, że przez ostatnie kilka lat kariery w zespole czuł się sfrustrowany. Muzyk uważa, że nie miał szans na rozwój swoich umiejętności.
Były perkusista Amon Amarth przyznał, że przed 35 rokiem życia był skupiony głównie na graniu koncertów i piciu piwa, a dopiero później zaczął odczuwać potrzebę rozwoju swoich umiejętności. Poczuł wtedy, że odstaje swoją grą od innych perkusistów sceny metalowej.
Kiedy zaczęło się pojawiać uznanie dla perkusistów death metalowych, takich jak Sean Reinert czy Gene Hoglan, ja czułem się trochę zepchnięty na margines. Zauważyłem, że inni perkusiści zdobywają uznanie, podczas gdy ja nie miałem możliwości rozwijania swojego warsztatu. W Amon Amarth nie miałem przestrzeni na indywidualny rozwój, co było dla mnie frustrujące.
Andersson zaznaczył, że podczas sesji nagraniowych często napotykał ograniczenia w zakresie techniki i kreatywności ze strony innych muzyków, co wpływało na jego poczucie satysfakcji. Jego zdaniem, pozostali muzycy Amon Amarth nie podzielali jego entuzjazmu do nauki nowych rzeczy.
Ostatnie lata w Amon Amarth były dla mnie bardziej frustrujące jako muzyka i perkusisty, ale jednocześnie były czasem, kiedy zaczynałem stawać się lepszym perkusistą.
Fredrik Andersson został usunięty z Amon Amarth w marcu 2015 roku, przed rozpoczęciem prac nad albumem „Jomsviking”.
Zespół zatrudnił na sesje nagraniowe perkusistę sesyjnego, Tobiasa Gustafssona, a na trasie koncertowej dołączył Jocke Wallgren, który w 2016 roku został oficjalnym członkiem zespołu.
Po odejściu z zespołu, Andersson dołączył do nowego projektu Fimbul Winter gdzie gra na gitarze prowadzącej, razem z byłymi członkami Amon Amarth, Niko Kaukinenem i Andersem Biazzi.