Duff McKagan widział na własne oczy, jak rodził się grunge. Niestety, doświadczył też tragizmu tamtych czasów.
Zanim Duff McKagan dołączył w 1985 roku do Guns N’ Roses aktywnie działał na scenie Seattle jeszcze przed eksplozją grunge’u. Już wtedy funkcjonowało wielu późniejszych słynnych muzyków takich zespołów jak Soundgarden czy Pearl Jam, a Duff także przyczynił się do rozwoju sceny jako gitarzysta zespołu 10 Minute Warning.
W wywiadzie dla „Teraz Rocka” zapytany jak wspomina tamte czasy Duff przy okazji wyjawił jeszcze jedną ciekawą informację – że powstaje serial dokumentalny na temat grunge’u:
Wiesz, co? Właśnie udzieliłem wywiadu dla Showtime, który trwał ze cztery i pół godziny, bo robią serial o scenie Seattle przed grunge’em. Powstaje 5-6 odcinkowy serial dokumentalny na ten temat, będziesz mógł więc zobaczyć, jak to było. Odważny krok zrobić o tym serial, ale zebrali fajnych ludzi do wywiadów. Nie opuściłem Seattle, bo brakowało dobrych muzyków czy dobrej atmosfery. Zespoły sobie pomagały, pożyczały sprzęt, uczyły się nawzajem grać. Ale w okolicy 1982 roku w Seattle pojawiła się heroina i zaczęła wyniszczać ludzi wokół mnie. Nawet mój współlokator, moja dziewczyna, najlepszy przyjaciel i koledzy z zespołu 10 Minute Warning padli jej ofiarą. W 1984 zagraliśmy trasę z Dead Kennedys, na której zarobiliśmy 300 dolarów i jeden z członków zespołu zabrał całą tę całą kasę i kupił heroinę. Stwierdziłem, że mam tego dość. Straciłem dziewczynę, mojemu współlokatorowi urywa się film, spadam stąd. Udałem się samochodem do LA, bo nie dałbym rady tym gratem dojechać do Nowego Jorku i tyle. Przed wyjazdem pracowałem w restauracji z Bruce’em Pavittem, który założył Sub Pop. Miał kolumnę w lokalnej gazecie „The Rocket”, która nazywała się „Sub Pop”, gdzie pisał o punk rocku i nowej muzyce. Gdy opuszczałem Seattle, wyjawił, że zamierza wydać pod szyldem Sub Pop singla. To była scena niczym z filmu, gdzie dwójka przyjaciół się rozstaje i obaj odnoszą sukces. Byłem członkiem klubu singlowego Sub Pop dostawałem więc ich single. Pierwszym zespołem, który dotarł do LA był Soundgarden, może w 1988 albo 89 roku, potem Alice In Chains, Pearl Jam. Byłem tym zajarany. A potem do Nirvany dołączył Dave Grohl, którego znałem ze Scream. Nie chcę umniejszać ich wcześniejszym perkusistom, ale gdy dołączył Dave to było to! Byłem więc dumny z mojego miasta. Wydawało się nierzeczywiste, że to właśnie Seattle stało się epicentrum światowego rocka. Ale już wcześniej była tam świetna scena, dużo dobrych muzyków. Znałem Chrisa Cornella, Kima Thayila, Marka Arma, Stone’a Gossarda, Jeffa Amenta, Mike’a McCready’ego, którzy wtedy grali jeszcze w różnych zespołach. Przyjaźniliśmy się od nastoletnich lat. Moja szkoła średnia była szkołą rock’n’rolla! Gdyby przejrzeć roczniki szkolne można się zastanawiać, co się tam wyprawiało. Nic, po prostu mieliśmy wygłuszone sale prób, w których mogliśmy jamować na lekcjach muzyki. Graliśmy tam Led Zeppelin, The Clash na długiej przerwie.
Cały wywiad z Duffem McKaganem przeczytacie już we wrześniowym numerze „Teraz Rocka”, który jest już w sprzedaży.
WRZEŚNIOWY TERAZ ROCK – KUP ONLINE