Wokalista metalowego zespołu Dragonforce, Marc Hudson, uniknął w ostatniej chwili tragicznego wypadku, kiedy zawiodły hamulce w zespołowym busie.
Josh Homme zagrał koncert dla swojej córki
Grupa Dragonforce opuszczała hotel w Brisbane, zmierzając na lotnisko, skąd miała polecieć do Nowej Zelandii. Zespołowy bus zaparkowany był na stromym wzgórzu, a ekipa ładowała do niego sprzęt. Gdy zostało już tylko kilka walizek, członkowie Dragonforce – Marc Hudson, Frédéric Leclercq i Sam Totman – wsiedli do środka, zajmując miejsca z tyłu. Wtedy puściły hamulce ciężarówki, która zaczęła się staczać ze wzgórza, szybko nabierając prędkości. Frédéricowi i Samowi szybko udało się wyskoczyć z busa, jednak Marc, który zdążył już zapiąć pas, pozostał w środku. Wokalista najpierw próbował dosięgnąć hamulca, jednak kiedy mu się to nie udało, postanowił wyskoczyć z pędzącego pojazdu. Udało mu się w ostatniej chwili tuż przed tym, jak bus rozbił się o drzewo, jadąc z prędkością przekraczającą 50 kilometrów na godzinę.
Marc doznał złamania dwóch żeber i zwichnięcia ramienia, a także nabawił się kilku siniaków, nie doznał jednak poważniejszych obrażeń.
Po opatrzeniu ran w szpitalu został wypisany i zespół wrócił na trasę. Żaden z koncertów Dragonforce nie został z powodu wypadku odwołany, a Marc Hudson śpiewa z ręką na temblaku.
Cały lipiec zespół ma spędzić na trasie koncertowej w USA.
Dragonforce promuje wydany w maju album „Reaching Into Infinity”.
Dragonforce znany jest z technicznie skomplikowanych i szybkich utworów. Grupa powstała w 1999 roku, a zadebiutowała w 2003 albumem „Valley of the Damned”. Od tamtej pory nagrała siedem albumów, z czego ostatnie trzy z Markiem Hudsonem w roli wokalisty.
rf