Deryck Whibley, frontman Sum 41, przygotowuje się na emocjonalne pożegnanie z zespołem. Muzyk wyjaśnił, jak zmieniło się jego podejście do koncertów, zwracając szczególną uwagę na swoją drogę do trzeźwości.
Pożegnalna trasa Sum 41 zbliża się do końca, a ostatni koncert grupy odbędzie się 30 stycznia 2025 roku w Toronto. Tym występem zespół zakończy swoją 28-letnią karierę.
W rozmowie z iHeartRadio Canada Whibley przyznał, że dopiero teraz dociera do niego powaga tej sytuacji:
Po raz pierwszy naprawdę uświadamiam sobie, że kanadyjska część trasy to nasz ostatni etap. Zostały tylko cztery tygodnie, to naprawdę ostatnia prosta.
Mimo nostalgii związanej z trasą pożegnalną, Whibley zdradził, że nie jest osobą, która często wraca do przeszłości. Jednocześnie zauważył, że każda trasa przypomina mu o różnych momentach z historii zespołu:
Każde miasto, które odwiedzam, każda trasa, każdy koncert przypomina mi jakąś szaloną historię – albo coś zwyczajnego, jak świetna restauracja, w której kiedyś byłem.
Deryck Whibley nawiązał także do swojej drogi do trzeźwości. Od prawie 11 lat muzyk jest abstynentem po tym, jak w 2014 roku jego życie było zagrożone z powodu niewydolności narządów spowodowanej alkoholem. Porównując swoje obecne życie zespołu w trasie z początkami kariery, powiedział:
Teraz wolę być trzeźwy. Rzeczy, które cię cieszą, czujesz naprawdę. Kiedy piłeś, owszem, było mnóstwo szalonych historii, ale też wiele nocy, w których piliśmy bez powodu. Było tyle nudnych nocy, podczas których siedzieliśmy z butelką Jacka Danielsa do szóstej rano, gadając o głupotach. To po prostu zupełnie inny styl życia. Nie żałuję tamtych lat, ale cieszę się, że już ich nie przeżywam.
Pożegnanie Sum 41 nie obyło się bez trudności. Na początku grudnia zespół musiał odwołać koncerty w Australii z powodu problemów zdrowotnych Whibleya, który zmagał się z zapaleniem płuc. Mimo to lider zespołu kontynuuje trasę pożegnalną zgodnie z planem.