W ostatnim czasie zespół Depeche Mode bardzo rozpieszcza fanów nad Wisłą – wczoraj występ na Stadionie Narodowym w Warszawie, w przyszłym roku trzy koncerty halowe. Jeśli ktoś z jakiś powodów nie mógł zjawić się w stolicy i zastanawia się czy ma czego żałować, mogę odpowiedzieć krótko: tak. I to nie dopatrzenie powinien jak najszybciej nadrobić. Przegapić okazję w 2018 byłoby grzechem.
Ostatni koncert Chestera Benningtona [WIDEO]
Z prostej przyczyny: Depesze dali czadu i przez dwie godziny występu utwierdzali wszystkich zgromadzonych na Stadionie Narodowym (frekwencja zacna – ok. 50 tysięcy osób), że czas jakby się dla nich zatrzymał. Zwłaszcza dla wokalisty Dave’a Gahana, o którym tomy już napisano, a jak tylko wszystkie słowa mogę powtórzyć. Wulkan energii, wspaniała forma wokalna, nie zabrakło – rzecz jasna – charakterystycznego tańca, który stał się jego znakiem rozpoznawczym. Lider „błyszczy” na scenie. Reszta zespołu (główną „trójkę” wspierają perkusista Christian Eigner oraz multiinstrumentalista Peter Gordn) bynajmniej mu nie ustępowała pod względem formy kondycyjnej.
Podczas ponad dwugodzinnego koncertu mogliśmy usłyszeć 22 kompozycje, a muzycy zafundowali nam niezapomniany spektakl. Również pod względem wizualnym – na telebimach, oprócz migawek ze sceny, mogliśmy podziwiać również specjalne wizualizacje przygotowane z myślą o tegorocznej trasie. Nie było czasu na nudę, ale – na szczęście – dodatkowe efekty nie przysłoniły tego, co najważniejsze.
Muzycznie zespół Depeche Mode to świetnie naoliwiona maszyna. I choć nie wszyscy ostatnie albumy przyjmują z tak wielkim entuzjazmem, jak dzieła klasyczne z lat osiemdziesiątych oraz dziewięćdziesiątych, panowie robią wszystko, aby każdy mógł po wyjściu z koncertu być zadowolony. Dla miłośników tegorocznego „Spirit” przygotowali otwierający „Going Backwards”, świetnie wypadający na żywo „So Much Love” czy też nastrojowe „Poison Heart”. Jednak największy aplauz, wśród „świeżych” utworów, wywołał singlowy „Where’s the Revolution” z obowiązkowo chóralnie zaśpiewanym refrenem, który nabiera o wiele większego znaczenia w naszym kraju. Dzień przed koncertem, można było dostrzec Dave’a Gahana na balkonie hotelu Bristol znajdującego się niedaleko Pałacu Prezydenckiego, który doskonale widział tysiące protestujących ludzi.
Podczas koncertu #DepecheMode w czasie utworu "Where's the revolution" wśród publiczności pojawił się transparent "Revolution is Here" pic.twitter.com/OOeURCjMZa
— Dominik Uhlig (@dominikuhlig) 21 lipca 2017
Poza tym muzycy podczas tegorocznego setu uwzględnili klasyczne, koncertowe strzały, bez których ciężko sobie wyobrazić koncert. Była więc silna reprezentacja albumu „Violator” („Word In My Eyes”, „Enjoy the Silence” i – na sam koniec – „Personal Jesus”), najlepsze kompozycje z lat dziewięćdziesiątych („In Your Room”, „Walking in My Shoes” czy „I Feel You”) i kilka „rodzynków” z ostatnich lat (m.in. wywołujący ciarki „Wrong”). Występ nie mógł się obyć bez przyjemnej podróży do pierwszej dekady działalności grupy – powrócił „Everything Counts”, pojawił się „Stripped” czy śpiewane przez Martina Gore’a „Somebody” oraz „A Question of Lust”. No właśnie – gdy za kulisy znikał Gahan, a mikrofon przejmował założyciel, robiło się magicznie. Wszyscy powyjmowali swoje telefony, aby rozświetlić cały Narodowy. Ten widok z pewnością wszyscy zapamiętają na długie lata. Warto także nadmienić, że podczas bisów pojawił się też „Hereos” z repertuaru Davida Bowiego. Hołd należycie został oddany jednemu z najwybitniejszych rockowych muzyków wszech czasów.
Whos making your decisions?
You or your religion
Your government,your countries
You patriotic junkies
Where's the revolution?
Come on people pic.twitter.com/Xp97meHU7J— Jacek Nizinkiewicz (@JNizinkiewicz) 21 lipca 2017
Na sam koniec wypadałoby napisać o akustyce na Stadionie Narodowym, która – jak wszyscy wiemy – do najlepszych nie należy. Jeśli jednak pytacie o odczucia po koncercie Depeche Mode, jestem bardzo miło zaskoczony. Nie wiem jak było na trybunach, ale na płycie wszystko brzmiało jak należy. O niebo lepiej niż na AC/DC w 2015, po którym ciężko było mi na ten temat powiedzieć coś pozytywnego.
Do Warszawy zjechało mnóstwo sympatyków Depeche Mode, którzy zgotowali niesamowicie ciepłe przyjęcie. Pod tym względem impreza należała do udanych. Co jednak najważniejsze, muzycy na scenie też nie zawiedli i odwdzięczyli się wspaniałym spektaklem. Czego chcieć więcej?
Setlista:
- Going Backwards
- So Much Love
- Barrel of a Gun
- A Pain That I'm Used To
- Corrupt
- In Your Room
- Word In My Eyes
- Cover Me
- A Question of Lust
- Home
- Poison Heart
- Where's the Revolution
- Wrong
- Everything Counts
- Stripped
- Enjoy the Silence
- Never Let Me Down Again
- Somebody
- Walking in my Shoes
- Hereos
- I Feel You
- Personal Jesus
szy I fot: Grzesiek Kszczotek