Na sam początek parę najważniejszych informacji: Dead Cross to supergrupa, w której skład wchodzą perkusista Dave Lombardo (ex-Slayer oraz Suicidal Tendencies, Misfits), basista Justin Pearson (Locust, Retox), gitarzysta Michael Crain (Retox, Festival Of Dead Deer) oraz wokalista Mike Patton, znany z Faith No More oraz wielu, innych projektów (m.in. Tomahawk, Fantomas, Peeping Tom), który członkiem zespołu został w 2016 roku. Zastąpił on Gabe’a Serbiana.
Nowy album Europe w październiku
Wiadomo także, że debiutancki album formacji zatytułowany po prostu „Dead Cross” ukaże się 4 sierpnia 2017 roku nakładem wytwórni Ipecac Recordings, która należy do Pattona. Za brzmieniem całości odpowiada słynny producent Ross Robinson, który w przeszłości pracował m.in. z Kornem, Sepulturą czy Deftones.
Poniżej możecie się zapoznać z utworem „Grave Slave”, który zespół udostępnił na swoim profilu na Soundcloudzie.
Mike Patton w wywiadzie dla magazynu „Rolling Stone”, zdradził, że zaangażował się w projekt Dead Cross po tym, jak dowiedział się, że zespół chciałby wydać swój debiutancki album w jego wytwórni. Później Lombardo spytał się czy Patton nie miałby ochoty dołączyć do kapeli:
Moja szczęka opadła. Wyglądało to mniej więcej tak: „Kto, ja? Hmm…”. Myślę, że trwało to z jakieś 30 sekund, po czym w sposób sarkastyczny odpowiedziałem: „Tak, oczywiście mogę to zrobić, ale na pewno chcesz żebym dołączył?”. Tak sobie to przypominam. On z kolei odpowiedział: „Człowieku, jesteś moim wymarzonym wokalistą”.
To była tylko kwestia logistyki. Postanowiłem, że nagramy album, tutaj, w mojej piwnicy, to miejsce idealnie pasuje. Płyta nie powinna być zbyt wypolerowana.
Wokalista wypowiedział się także odnośnie kierunku muzycznego, którego mogą spodziewać się słuchacze:
Dla mnie to jest tradycyjny album hardcore'owy. Jest bardzo ostry i bezpośredni, wypływający prosto z trzewi. Nie miałem zamiaru grać na klawiszach, dodawać jakiś sampli, ani jakiejkolwiek form związanych z orkiestrą. To było tak: „Po prostu nagrywamy od razu”.
W pewnym sensie przypomniało mi się, kiedy byliśmy dzieciakami, gdy wspólnie słuchaliśmy i kochaliśmy zespoły, takie jak Accused, Deep Wound czy Siege, czyli rzeczy brutalne, bezkompromisowe i słuszne. Słuchałem wszystkich tych zespołów, zanim pojawiła się ta kapela, więc znowu sobie to przypomniałem. Teraz znowu mam okazję stworzyć taką płytę.
Z kolei Dave Lombardo również w rozmowie z „Rolling Stone” powiedział:
Ten zespół wyzwala moją agresję. Żaden z nas nie boi się niczego, jeśli chodzi o muzykę. Widać to w tej grupie. Wierzę, że jeśli w jednym pokoju spotkają się muzycy, którzy mają wspólną cechę, przenosi to ich na inny poziom. W tym zespole gram mocniej, szybciej, gram z furią, której wymaga ta muzyka. Każdy z muzyków wnosi sporą dawkę intensywności i umiejętności. Praca z nimi jest orzeźwiająca.
Z kolei rozmawiając z „Madcap Music Review” perkusista zdradził, że motorem napędzającym jego gniew był zamach terrorystyczny w paryskim klubie Bataclan podczas koncertu Eagles Of Death Metal:
Od czasu tej tragedii w Paryżu jestem cholernie wkurzony. To ja mogłem być na tej scenie. Mogłem być na jakimś festiwalu, kiedy jakiś sukinsyn wyciągnął spluwę i zaczął odstrzeliwać ludziom głowy. Jestem po prostu wściekły. Nagrywając agresywną muzykę, możemy wyładować te uczucia.
I na sam koniec możemy zacytować ponownie słowa Lombardo:
Album trwa tylko 28 minut. Zabawne, że płyta „Reign in Blood” [trzeci studyjny krążek Slayera – przyp. szy] trwa 29.
Ten album niesie tyle gniewu i frustracji. Usłyszysz to w mojej grze na perkusji. Byłaby to idealna płyta, dzięki której narodziłby się hardcore. Jest to jeden z najbardziej brutalnych albumów, jakie stworzyłem w swoim życiu.
szy