Już w najbliższy wtorek The Cult wystąpi w Warszawie. Ian Astbury powiedział nam, czego możemy się spodziewać.
The Cult wystąpi 30 lipca na Letniej Scenie Progresji w Warszawie w ramach trasy 8424 z okazji 40-lecia i przypomni wiele ze swoich najważniejszych utworów. W secie nie zabraknie utworu, który jest dla zespołu wyjątkowy.
Ian Astbury w wywiadzie dla „Teraz Rocka” przyznaje:
Pewne piosenki są ponadczasowe, jak She Sells Sanctuary. Ta piosenka ciągle się odradza. To anomalia. Za każdym razem, gdy ją gramy brzmi świeżo. Jest w nią wpisana pewna naturalna euforia. Mamy piosenki, które zawierają podobne elementy, ale ta jest wyjątkowa. Jest niczym piorun złapany w butelkę. Ważne jest też, gdzie ją nagraliśmy, a nagraliśmy w studiu w Londynie, gdzie The Rolling Stones nagrali Sympathy For The Devil (w Olympic Studios – red.). W tym samym pomieszczeniu. A jestem wielkim fanem Briana Jonesa. Czułem jego ducha, a także ducha takich osób jak Syd Barrett, który też tam nagrywał. Ta piosenka jest bardzo ważna. Myślę, że ten set będzie bardzo energiczny. Dominować będą gitary. Znowu jesteśmy czteroosobowym zespołem: bębny, bas, gitara, wokal. Taki skład jest bardziej interesujący. Obecność klawiszowca sprawia, że gitarzyści muszą zmienić swoje partie. A She Sells Sanctuary został nagrany przez czteroosobowy skład, zagramy go więc tak, jak został pomyślany, bez ozdobników. Chemia pomiędzy muzykami staje się bardziej intuicyjna, bardziej oparta na inteligencji emocjonalnej, robi się bardziej kameralnie. Wiem, że ten set będzie mocny. Ale będą chwile oddechu, piosenki takie jak Edie, jak Brother Wolf, Sister Moon, są one bardzo ważne, bardzo kinowe. Zagramy je pomiędzy takimi utworami jak Sanctuary, Spiritwalker, Fire Woman, czy War z Beyond Good And Evil albo Rise. Będą także takie rzeczy, jak Wild Flower, Love Removal Machine. Zagramy też pewnie coś z płyty The Cult z 1994 roku albo piosenki jak Lucifer, które mają inny rytm, niekoniecznie są szybkie, ale mają dobrą energię. Albo The Witch. Zagramy coś z Under The Midnight Sun, ale jeden góra dwa numery, bo mamy jedenaście płyt. Zagramy może Wonderland – ta piosenka jest dla mnie ważna, bo byłem blisko z Dannym Sugermanem, menadżerem The Doors. Wszystkie te numery świetnie brzmią na żywo, inaczej niż na płycie. Nie staramy się odgrywać ich jak w studiu i tak by to było niemożliwe. Dajemy się ponieść chwili.
Cały wywiad z Ianem Astburym znajdziecie w lipcowym „Teraz Rocku”, który jest już w sprzedaży.
LIPCOWY TERAZ ROCK – KUP ONLINE