Chris Cornell odebrał sobie życie w nocy z 17 na 18 maja w swoim pokoju hotelowym. Zaledwie 52-letni muzyk powiesił się w łazience. Jego najbliżsi sugerują, że mógł przedawkować leki na receptę, co mogło doprowadzić do podjęcia decyzji o odebraniu sobie życia. Teraz z kolei pojawiły się nowe, jeszcze niepotwierdzone, informacje.
James Hetfield (Metallica) wspomina Chrisa Cornella
Na stronie tmz.com pojawiła się informacja, że na ramieniu Chrisa Cornella znajdował się ślad po ukłuciu. Może to świadczyć, choć nie musi (informacja nie została oficjalnie potwierdzona), że wokalista tuż przed śmiercią zażył narkotyki. Na razie nie są jeszcze znane wyniki badań toksykologicznych, dlatego też nie można być w stu procentach pewnym, że Cornell tego feralnego dnia wrócił do swojego dawnego nałogu.
Muzyk był bowiem przez lata uzależniony od narkotyków, jednak w ostatnim okresie zdołał go pokonać – tak przynajmniej mówił w wywiadach. Techniczny, który pracował podczas ostatniego koncertu Soundgarden, Ted Keedick, twierdzi ponadto, że wokalista bardzo dziwnie się zachowywał, jakby był pod wpływem – własnie – narkotyków.
Również przyjaciel Cornella, Kevin Morris, który był uczestnikiem ostatniego koncertu w Detroit, twierdzi, że już na scenie było widać, że z muzykiem coś się niedobrego dzieje:
Można powiedzieć, że przez cały koncert było coś nie tak. Podczas wykonywania drugiego utworu wyglądał na zdezorientowanego, czy coś takiego. Pomyślałem wtedy, że nie czuje się najlepiej. Wszyscy mieli świadomość, że coś się dzieje. Jakby nie było go z nami. Jakby szybował gdzieś w chmurach. Można było odnieść wrażenie, że robi wszystko, żeby mieć ten koncert za sobą.
Morris przyznaje, że nie wie co działo się z Cornellem w feralną noc, ale wspomina o lekach:
Coś go niepokoiło, ale wydaje mi się, że nigdy się tego nie dowiemy. Na pewno był podenerwowany koncertem w Detroit, światowej stolicy muzyki. No i wziął trochę za dużo Ativanu.
Ativan, czyli lek, który zażył Cornell, może wywołać wiele negatywnych skutków ubocznych – skłonność do depresji, zmiany nastroju, a także skłonności samobójcze. Muzyk przed odebraniem sobie życia mógł wziąć większą dawkę. Miał receptę na lek.
Chris Cornell zostanie pochowany dzisiaj w Los Angeles na cmentarzu Hollywood Forever.
Chris Cornell wraz z Soundgarden zaistniał pod koniec lat 80., odnosząc ogromny sukces, jako jeden z przedstawicieli muzyki grunge. Wokalista miał też duży wpływ na projekt Temple Of The Dog stworzony z muzykami Pearl Jam i Mother Love Bone, upamiętniający przedwcześnie zmarłego Andy’ego Wooda. Zespół ten reaktywował się na trasę w 2016 roku.
W 2001 roku Chris Cornell stanął na czele zespołu Audioslave, stworzonego wspólnie z muzykami Rage Against The Machine. Grupa wydała trzy, cieszące się dużym uznaniem płyty, po czym rozpadła się w 2007 roku. Reaktywowała się jednak na krótko w 2017 roku. Chris Cornell nie wykluczał dalszej współpracy pod tym szyldem. Wokalista działał także jako artysta solowy. Zadebiutował w 1999 roku albumem „Euphoria Morning”. W 2009 roku wydał kontrowersyjną płytę „Scream” z Timbalandem. Jego ostatni solowy album to „Higher Truth” z 2015 roku.
szy