Kaszkiet stał się nieodłącznym elementem wizerunku wokalisty AC/DC. Skąd się on wziął?
Trudno sobie wyobrazić Briana Johnsona podczas koncertu AC/DC bez jego ikonicznego kaszkietu. Dlaczego wokalista zaczął nosić nakrycie głowy?
Ten element wizerunku sięga czasów sprzed AC/DC, gdy Brian Johnson śpiewał w zespole Geordie. W wywiadzie dla „Planet Rock” Brian opowiada:
Nigdy tego nie zapomnę. Graliśmy w klubach w północno-wschodniej Anglii, gdzie nie mieli klimatyzacji. Zwłaszcza zimą, gdy klub był pełny, a ogrzewanie odkręcone do oporu, zawsze się pociłem, a pot spływał mi do oczu, które mnie piekły. Tymczasem mój brat, Maurice, kupił nowy sportowy samochód i żeby dopełnić swój wizerunek kupił też kaszkiet. W trakcie przerwy w secie piłem z nim piwo przy barze, gdy powiedział „twoje oczy są czerwone”. Odparłem: „Tak, wiem, to przez pot”. Dał mi więc kaszkiet. Założyłem go na drugą część setu. Okazał się genialny. Chciałem go kupić, ale brat powiedział, że mogę go zatrzymać. Nagle okazało się, że ludzie lepiej nas zapamiętują: „Tak, pamiętam ten zespół z kolesiem w czapce. Był dobry”. Zaczęliśmy dostawać więcej propozycji koncertów: „Chcemy ten zespół, jak on się nazywa? Ten z wokalistą w czapce”. I tak już zostało.
Brian Johnson zostawił nakrycie głowy nawet jak przeszedł do AC/DC.
Więcej o AC/DC i ich nowej płycie, „Power Up”, znajdziecie w grudniowym „Teraz Rocku”, który jest w sprzedaży.
GRUDNIOWY TERAZ ROCK – KUP ONLINE