W ostatnim wywiadzie Bill Ward dość nieoczekiwanie przyznał, że minęło wiele lat zanim pogodził się z brzmieniem perkusji w jednym z najważniejszych utworów w dorobku Black Sabbath.
Minęło pół wieku od premiery kultowego albumu „Paranoid”, który był kamieniem milowym w rozwoju muzyki rockowej. O powstawaniu płyty w wywiadzie dla „My Rock Planet” opowiadał ówczesny perkusista zespołu, Bill Ward.
Zapytany został, czy w związku z problemami technicznymi podczas nagrywania tej płyty, ostatecznie jest zadowolony z jej brzmienia. Jak się okazuje, nie do końca…
Niektóre rzeczy mnie rozczarowały, a szczególnie brzmienie bębna basowego w „Iron Man”, którym wszyscy się zachwycają – uważają, że brzmi świetnie. Ale, szczerze mówiąc, dopiero pogodziłem się z tym brzmieniem. Zajęło mi 30, a może nawet 40 lat, zanim zaakceptowałem, że nic już nie poradzę na ten dźwięk.
Porównuję go z dźwiękiem bębnów basowych, których używamy obecnie, i zawsze powtarzam, że takiego efektu wówczas oczekiwałem (…) Wtedy, jedyne co mogliśmy zrobić, to po prostu uderzyć w bęben basowy i mieć nadzieje, że będzie brzmiał możliwie jak najlepiej.
– powiedział Bill Ward.
Jak widać, sam twórca nie jest do końca zadowolony z tego, co przez dekady uważane było za niepowtarzalne i niesamowicie pasujące do utworu. Utworu, który przeszedł już do legendy muzyki rockowej.
Drugi w dorobku Black Sabbath album – „Paranoid” – miał swoją premierę we wrześniu 1970 roku. Niedawno na rynku pojawiło się wznowienie tego wydawnictwa.