Behemoth po latach powrócił do Warszawy, tym razem w ramach trasy z okazji 33-lecia działalności.
Letni wieczór otworzyła portugalska Gaerea. Zamaskowani muzycy coraz silniej zaznaczają swoją obecność na metalowej scenie, a ich koncert miał w sobie coś z energii starego Behemotha. Zespół ma potencjał, którego kolejną odsłoną będzie w październiku album „Coma”.
Testament to z kolei zespół z dużym dorobkiem i właśnie jemu poświęcony był koncert, który skupiał się na repertuarze z płyt „The Legacy” i „The New Order”. Pomimo nie najlepszego nagłośnienia, przez które solówki Alexa Skolnicka nie zawsze było słychać, grupa nadrabiała energią, a Chuck Billy potrafi poderwać do zabawy.
Behemoth natomiast świętował 33-lecie istnienia i choć nie udało się zagrać w pełnym składzie (kontuzjowanego Inferno dzielnie zastępował na perkusji Jon Rice) to celebracja była godna. Zresztą sam koncert Behemotha jest powodem do święta, bo ostatni raz grupa dała regularny występ w Warszawie aż pięć lat temu!
Zaczęło się od gry cieni do intra „Post‐God Nirvana”, a gdy opadła kurtyna muzycy ruszyli z kopyta z „Once Upon A Pale Horse”. Skoro jubileusz to i setlista przekrojowa: Behemoth sięgnął aż do samego początku, czyli do utworu „Cursed Angel Of Doom”, od którego wszystko się zaczęło. Ale była też szarża „Conquer All”, były piekielne ognie przy „Ov Fire And The Void”, a w pewnym momencie Nergal pozbył się gitary i wszedł na ambonę skąd wykrzyczał słowa „Chwała mordercom Wojciecha (997-1997 dziesięć wieków hańby)„.
Gdy niknęły promienie zachodzącego słońca, a pogujący tłum wzniecał coraz gęstsze tumany gryzącego kurzu, rozległy się trąby anielskie w „Blow Your Trumpets Gabriel”, po których wybrzmiała bluźniercza inwokacja Crowleya „Bartzabel”. Całość zwieńczył natomiast deszcz czarnego confetti w „O Father O Satan O Sun!”.
Poniżej znajdziecie galerię zdjęć z koncertu przygotowaną przez Michała Grzybowskiego.