Andy Anderson od lat zmagał się z rakiem, który był w czwartym stadium i dawał przerzuty. O jego śmierci poinformował Lol Tolhurst z The Cure.
Lol Tolhurst napisał:
Z ciężkim sercem informuję o śmierci mojego brata z The Cure. Andy Anderson był prawdziwym gentlemanem i wspaniałym muzykiem obdarzonym szalonym poczuciem humoru, który się go trzymał aż do końca.
It's with a heavy heart, I have to report the passing of a Cure brother.
Andy Anderson was A true gentleman and a great musician with a wicked sense of humor which he kept until the end, a testament to his beautiful spirit on the last journey. We are blessed to have known him.— Lol Tolhurst (@LolTolhurst) 26 lutego 2019
Zaledwie kilkanaście dni temu Andy Anderson informował o ciężkim stanie swojego zdrowia, jednocześnie z optymizmem patrząc w przyszłość:
Mam czwarte stadium raka, którego nie da się wyleczyć. Rozprzestrzenia się po całym ciele. Jestem w pełni świadomy sytuacji i zdecydowałem, że nie zgadzam się na resuscytację, bo nie chcę, żeby rodzina patrzyła na mnie jak na warzywo. Resuscytacja mogłaby uszkodzić moje żebra i mózg, a nie chciałbym ich tym obciążać. Przedyskutujemy chemioterapię i radioterapię, mam nadzieję, że za kilka dni będę mógł poinformować o efektach. Proszę, nie opłakujcie mnie, bądźcie pozytywni, dla mnie to kolejne życiowe doświadczenie i jeszcze kolejna decyzja w życiu. Zachowajcie spokój. Ja jestem spokojny i nastawiony pozytywnie.
%%REKLAMA%%
Andy Anderson zagrał na płycie „The Top” z 1984 roku, a także w singlu „The Love Cats”. Oprócz The Cure współpracował z takimi artystami, jak Iggy Pop, Glen Matlock, Peter Gabriel i Mike Oldfield. Zagrał też na płycie „Blue Sunshine” projektu The Glove Roberta Smitha.
rf