Wokalista Franz Ferdinand wspomina, jak znudziła mu się sława i chciał normalnie wyjść na miasto.
Ogromny sukces, jaki nadszedł w okolicach 2004 roku był dla zespołu Franz Ferdinand wielkim zaskoczeniem. W wywiadzie dla „Teraz Rocka” przeprowadzonym przez Jordana Babulę muzycy przyznają, że początkowo cieszyli się sławą, ale potem przyszedł moment zmęczenia.
Najbardziej odczuł to wokalista Alex Kapranos, który wspomina następującą anegdotkę:
Kilka pierwszych wyjść na miasto było zajebistych. Hej, sprawdźcie mnie! Ludzie chcieli ode mnie autografów – to było ekscytujące. Kiedy twój zespół odnosi sukces, trudno nie mieć z tego radości. Ale w pewnym momencie chcesz wrócić do normalności. Pamiętam Boże Narodzenie 2004. Nie zdążyłem kupić prezentów dla rodziny, a sprzedaż internetowa nie była jeszcze tak rozpowszechniona, musiałem więc pojechać do miasta na zakupy. Zdobyłem sobie wielkie okulary z lustrzanymi szkłami, zaczesałem się do tyłu – a normalnie nosiłem grzywkę – założyłem wielką, granatową kurtkę, której nigdy bym nie nosił. Popatrzyłem na siebie w lustrze: Tak! Mam świetny kamuflaż! Pojechałem do sklepu i co? Natychmiast zaczęli mnie zaczepiać: „Ej, jesteś tym gościem z Franz Ferdinand! Co to za okulary? Czemu masz taką głupią fryzurę? Ale paskudna ta kurtka…” A jednak to wszystko było w gruncie rzeczy całkiem zabawne. Trudno na to narzekać, było czadowo!
Cały wywiad z Bobem Hardym i Alexem Kapranosem znajdziecie w marcowym numerze „Teraz Rocka”, który jest aktualnie w sprzedaży.
MARCOWY TERAZ ROCK – KUP ONLINE