Rozpętała się kolejna burza z zespołem 30 Seconds to Mars w roli głównej. Jakiś czas temu głośno zrobiło się o tym, że muzycy wykorzystują swoich wiernych fanów i każą sobie płacić setki dolarów za możliwość spotkania (pisaliśmy o tym TUTAJ). Teraz sprawa była jeszcze poważniejsza. Pisały o niej niemalże wszystkie światowe portale muzyczne.
Wszystko zaczęło się kilka dni temu (23 lipca), gdy na oficjalnej stronie zespołu 30 Seconds to Mars pojawiło się oświadczenie, w którym muzycy prosili swoich fanów o… robienie sobie tatuaży ze słowami utworu "Do or Die". Fani mieli później przesłać zdjęcia z tatuażami, które posłużyłyby do stworzenia teledysku tekstowego do wspomnianego singla. Na stronie pojawiła się szczegółowa lista tego, co powinien zrobić każdy posiadacz tatuażu (jak wykonać ujęcie itp.), żeby jego zdjęcie znalazło się w teledysku. Wymogiem było również nakręcenie filmiku przed rozpoczęciem nakłuwania, każdy miał przy tym powiedzieć "I am the Echelon".
Ogłoszenie to wywołało jednak burzę również wśród zagorzałych fanów zespołu. Uznali oni, że akcja jest "szalona" i "nieprzemyślana". Oświadczenie zniknęło ze strony zespołu (było do przeczytania TUTAJ), jednak członkowie 30STM nie odnieśli się do całego zamieszania.
Amerykański zespół dowodzony przez Jareda Leto jest obecnie w trakcie trasy koncertowej promującej album "Love Lust Faith + Dreams". Jego recenzję można znaleźć TUTAJ.
mg