Do wypadku samochodowego z udziałem frontmana Lamb of God doszło 9 lipca 2016 roku w Oklahomie. Randy Blythe na szczęście wyszedł z tego bez szwanku. Życiu jego dwóch przyjaciół, ich psu oraz kierowcy jeszcze jednego auta również nie zagraża niebezpieczeństwo.
O mało jednak nie doszło do tragedii. Jak twierdzi muzyk, wszystko przez „małą, lekkomyślną dziewczynkę”, która zajęta była swoim telefonem, a nie kierowaniem pojazdem. Na Instagramie w częściach opowiada o zdarzeniu:
Z nami wszystkimi w porządku – ALE jeśli teraz prowadzisz i na to patrzysz: ODŁÓŻ SWÓJ CHOLERNY TELEFON I PROWADŹ, DUPKU.
9 lipca 2016. ZWRÓC UWAGĘ #1: Oklahoma. Słuchaj mnie, mała dziewczynko: właśnie tak wczoraj o mało nie umarłaś. W ten sposób o omal nie zabiłaś mnie, moich dwóch przyjaciół, naszego psa i jeszcze jednego kierowcy. O mało nie zabiłaś trojga swoich przyjaciół. Prawie nie zabiłaś siebie.
Zaparkowałem na poboczu dwujezdniowej lokalnej drogi i patrzyłem, jak uderzasz w nasz pojazd – widziałem uderzenie i twój lot w powietrzu. Film zwolnił jak w horrorze, rozpostarłaś śmiercionośne skrzydła i leciałaś wysoko w naszym kierunku, zanim nie uderzyłaś w drogę kilka stóp od nas. Uderzyłaś w inny samochód, zanim walnęłaś w naszą przyczepę. Byliśmy pośrodku niczego, na prostej, szerokiej drodze, z dobrym widokiem na kilka mil. Jak mogłaś nas nie zobaczyć? Jak szybko jechałaś, że uderzyłaś w dwa samochody i jeszcze wyleciałaś tak w powietrze? Zatrzymaliśmy się, byliśmy poza drogą, inny pojazd za nami, w który walnęłaś jechał może 3 mile na godzinę, maksymalnie. My widzieliśmy innych uczestników ruchu, ty nie.
Później sceny też były jak z horroru – z wraku zaczęły wydobywać się sprawczyni wypadku. Zaczęła krzyczeć, że to nie jej wina, że wysiadły hamulce. Niestety nie potwierdzały tego ślady zostawione na jezdni. Nie zdążyła wyhamować, bo jechała ok. 80 mil na godzinę (prawie 130 km/h). Tymczasem inni zakrwawieni wciąż byli uwięzieni w środku. Wokół pełno było paliwa, istniała groźba wybuchu. Wezwano karetkę.
To, że dziewczyna jechała dużo za szybko, potwierdzili przybyli na miejsce policjanci. Randy Blythe dziękuje za niewiarygodne szczęście.
Dzięki Bogu, że wciąż żyjemy. Nie wiem, dlaczego w nas uderzyłaś, jestem pewien, że to nie wina hamulców. Mała dziewczynko, byłaś pijana? Byłaś na haju? Patrzyłaś na telefon? Czy prostu nie uważałaś?
Przyznaje, że sam kiedyś był lekkomyślny, ale ogarnął się i zmienił, zanim jego szczęście się wyczerpało. Dziewczyna dostała drugą szansę i to samo radzi jej.
ud