Na niemalże każdym koncercie dzieje się coś niespotykanego. To wokalista zejdzie ze sceny, bo poczuje się urażony przez fana; to gromadka napaleńców wtargnie na scenę i zacznie obściskiwać muzyków; niekiedy też wokalista sam postanowi wymierzyć sprawiedliwość i… rzuci się ze sceny wprost na obrażającego go fana.
To ostatnie wydarzenie stało się faktem podczas koncertu grupy Black Veil Brides. Andy Biersack, frontman formacji, wygłaszał tyradę, aż w końcu nie wytrzymał. Jakiś człowiek z pierwszego rzędu wkurzył go tak mocno, że po prostu go zaatakował:
Jak widać na załączonych filmikach, zrobiło się niezłe zamieszanie, dziewczyny piszczały, ochrona siłowała się z muzykiem i publicznością. Bez wątpienia było wesoło, ale czy taka reakcja wokalisty nie była przesadą? Czy nie powinien być odporny na komentarze od publiczności?
mg