Niedawno pisaliśmy, że członkowie zespołu Stone Temple Pilots pozwali ekswokalistę formacji, Scotta Weilanda do sądu, żądając dwóch milionów dolarów. Miał on rzekomo sabotować przygotowania do trasy koncertowej z okazji 20-lecia STP. Muzyk nie pozostał dłużny swoim współtowarzyszom i również podał ich do sądu. Chce pięciu milionów dolarów jako rekompensatę za szkody wyrządzone przez pozostałych członków zespołu. Mieli oni spiskować przeciwko niemu.
– Jak można wyrzucić człowieka z zespołu, który założył, nazwał, w którym występował i dla którego napisał większość utworów? W którym był ponad 20 lat? Jak można próbować ukraść nazwę? – pytał retorycznie Weiland. – Większość by tego nie zrobiło, ale trzech instrumentalistów z zespołu "Stone Temple Pilots" próbowało – zakończył.
Zdaniem Weilanda, z umowy, którą podpisali wszyscy członkowie zespołu wynika, że nie mogą oni wystąpować pod nazwą "Stone Temple Pilots", jeśli któryś z nich nie wyraża na to zgody. Ma to być koronny dowód w tej sprawie.
Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się od wyrzucenia frontmana z zespołu w lutym tego roku. Uważał on, że pozostali muzycy nie mają prawa tego zrobić. Jednak czarę goryczy przelał niedawny występ muzyków ze Chesterem Benningtonem. Problemem jednak było to, że grupa pojawiła się pod szyldem STP.
mg
KOMENTARZE