System of a Down był gwiazdą Riot Fest, który odbywał się 12 września 2015 roku w Chicago. Uczestnicy tego wydarzenia chyba zbyt poważnie potraktowali jego nazwę. Gwiazda wieczoru musiała przerwać koncert. Nie obyło się bez interwencji medycznej.
Dość słabe nagranie z tego zajścia możecie obejrzeć poniżej.
Pod wideo zamieszczonym w serwisie YouTube szybko sprawę skomentował „sprawca” całego zamieszania, niejaki Steve Schneider.
To ja jestem tym gościem, z powodu którego przerwany został występ. Bardzo przepraszam wszystkich za zrujnowanie wam zabawy. Podczas pierwszego utworu potknąłem się i znalazłem się pod ludźmi, którzy także byli na ziemi. Wszyscy wstali, ale ja zostałem uwięziony pod kimś, kto leżał na moich nogach. Gdy już wstałem, ktoś spadł na moje plecy i znów mnie zmiażdżył. Nie mogłem oddychać, znów ktoś upadł (albo stał na mojej głowie) i wpychał ją w błoto. Musiałem utrzymywać każdy oddech, żeby w nim nie utonąć. Człowiek po człowieku ludzie wstawali, a ja byłem w pułapce. Naprawdę myślałem, że umrę. Gdyby System nie przestał grać, nie podniesiono by mnie i byłbym dzisiejszym nagłówkiem, kolesiem, który zmarł na Riot Fest. Dzięki za załadowanie tego wideo, byłem wtedy nieprzytomny, nie mam żadnych wspomnień z tego, co powyżej. Najgorsze jest to, że przyleciałem z Pittsburgha TYLKO po to, by zobaczyć SOAD i nie zobaczyłem ich w ogóle.
System of a Down po 15 minutach powrócił na scenę, więc to raczej nie reszta publiki, a on sam miał zrujnowany koncert. Gdy dochodzi do takich sytuacji, znów zaczynamy się zastanawiać, dlaczego ludzie w ogóle pogują?
ud