Po powrocie Guns N’ Roses w częściowo klasycznym składzie Axl Rose nie spóźnia się już na koncerty. Poprzednio, gdy podbijał sceny, bywało inaczej. Wokalista potrafił rozpocząć występ sporo ponad godzinę po czasie. Denerwowali się nie tylko fani, lecz także pozostali muzycy grupy.
A przynajmniej do jakiegoś czasu. Slash opowiedział niedawno portalowi TeamRock, co zmieniło jego podejście.
Noc, podczas której umarłem, to złe zakończenie cudownego wieczoru. To było całkiem zabawne. Pokłóciłem się strasznie z moją narzeczoną i pomyślałem: „Pieprzyć to, jestem w Frisco”, co brzmiało jak „niebo”. Miałem zamiar się zrobić. I tak się stało, ale trochę przesadziłem. Przez moment było fajnie, a potem osiem minut byłem martwy w hotelowym korytarzu. Powiedzieli mi potem, że umarłem. Pojechałem do szpitala, ale zaraz się wypisałem, ponieważ następnego dnia graliśmy koncert. Przedawkowałem nad rankiem po jednym koncercie, umarłem – sądzę, że liczy się to jako dzień wolny – potem wstałem i zagrałem następnego wieczoru. Jestem całkiem wytrzymały, jeśli o to chodzi, nie wpłynęło to na mnie. Mam wrażenie, że to też zmieniło moje spojrzenie na spóźnienia Axla.
Później przyznał, że bardzo go ceni jako człowieka.
Axl to jeden z najwspanialszych frontmanów-wokalistów w historii i doskonały twórca teksów. To superinteligetna i bardzo błyskotliwa osoba. Zawsze uwielbiałem w nim to. To także jedna z najbardziej prostolinijnych i prostych osób, jakie kiedykolwiek poznałem.
Choć różnie między nimi bywało, wydaje się, że obecnie panowie się przyjaźnią. Widać to było choćby podczas koncertów z trasy „Not in this Lifetime”. Może Slash zostanie w Guns N’ Roses dłużej nić do końca 2017 roku, jak podobno głosi umowa?
ud