Już jakiś czas temu Neil Peart wspominał, że nie jest mu na rękę długie koncertowanie. Muzyk ma bowiem kilkuletnią córkę, z którą chciałby spędzać jak najwięcej czasu. Obszerne, wielomiesięczne trasy koncertowe nie sprzyjają jednak zacieśnianiu więzi rodzinnych. Mimo to perkusista zdecydował się na opuszczenie najbliższych i zagranie trasy koncertowej z okazji 40-lecia zespołu Rush. Wiadomo już oficjalnie, że w maju rozpocznie się obejmujące 34 amerykańskie miasta tournée.
Czy to będzie pożegnalna trasa koncertowa? Na pewno "dramatyczne zwolnienie tempa", o którym mówił w wywiadzie dla VH1 Classic Geddy Lee:
Trudno odpowiedzieć na to pytanie z wielu powodów. W zespole jest trzech gości, którzy mają odmienną opinię w tej sprawie – są w różnych miejscach. Neil Peart ma małe dziecko i wspominał wielokrotnie, że trudno jest mu je opuszczać. Córka go potrzebuje. Jasne więc jest, że jesteśmy w takim miejscu naszej kariery, że musimy zwolnić – musimy dramatycznie zwolnić tempo. Nie jestem więc gościem, który chciałby zagrać teraz pożegnalne tournée, więc przyjmijmy, że po tej trasie zrobimy sobie dłuższą przerwę.
Muzyk zapewniał jednocześnie, że nie można mówić o rozpadzie zespołu Rush, ponieważ nadal są plany dotyczące kolejnych wydawnictw i spotkania w studiu nagraniowym. Bardziej chodzi o wyprostowanie spraw osobistych i powrót w odpowiednim momencie.
W tych okolicznościach już niemalże na pewno można uznać, że grupa Rush nie zagra w tym roku w Polsce. Szansa na przyjazd zespołu na Stary Kontynent jest po prostu minimalna. Pozostaje czekać kolejne miesiące, a może i lata, żeby zobaczyć Kanadyjczyków nad Wisłą.
mg