Nie jest tajemnicą, że reedycje wszystkich płyt Led Zeppelin to pomysł Jimmy'ego Page'a – legendarny gitarzysta zajrzał do archiwum i postanowił wzbogacić każdą płytę o odrobinę niepublikowanego wcześniej lub rzadkiego materiału. Wszystkie wydawnictwa zostały więc uzupełnione o dodatkowy dysk, na którym znalazły się "odrzuty", wersje koncertowe i inne ciekawostki związane z danym wydawnictwem.
Fani wyrażali optymizm po publikacji pierwszych kilku wydawnictw, ale gdzieś dało się słyszeć głosy, że Page nie "odkopał" niczego szczególnie interesującego. Podobnego zdania jest jego kolega z zespołu, Robert Plant. Został zapytany przez portal Billboard.com, czy uważa, że te reedycje wniosły coś nowego:
Nie, nieszczególnie. Dlatego, że to było dawno temu. To, co możemy usłyszeć, to głównie materiał nieskończony. Małe rzeczy, które stanęły nam na drodze do ukończenia konkretnych utworów. Ale szczerze mówiąc, nie ma tam niczego istotnego, przynajmniej dla mnie.
Robert Plant do tej pory nieszczególnie chętnie mówił o nowych reedycjach. Nie wiadomo, czy nie chciał publicznie komentować projektu swojego kolegi, czy po prostu sam pomysł nie za bardzo go interesował. Jego negatywne podejście wpisuje się jednak w prowadzoną od jakiegoś czasu wymianę zdań z Page'm. Wokalista uważa bowiem, że gitarzysta powinien skupić się na nowej muzyce, a nie na siłę wskrzeszać Led Zeppelin.
Krążek "Lullaby and… The Ceaseless Roar" Roberta Planta trafi do sprzedaży 9 września – wszystko o tym wydawnictwie znajdziecie we wrześniowym numerze Teraz Rocka:
mg