Phil Rudd miał stawić się w sądzie o 9 rano, ale… nie dotarł na czas. Jego adwokat – Paul Mabey – nie potrafił wytłumaczyć nieobecności swojego klienta. Sędzia dał muzykowi dodatkowe trzydzieści minut i zagroził wystawieniem listu gończego. Rudd ostatecznie dotarł na miejsce, jednak nie próbował nawet dowodzić swojej niewinności odnośnie postawionych mu zarzutów. Kolejny proces odbędzie się 2 grudnia.
Choć prokuraturze nie udało się udowodnić, że muzyk chciał zlecić zabójstwo dwóch osób, oskarżyciel dysponuje dowodami na to, że Phil Rudd dopuścił się groźby karalnej, ponadto ciążą na nim oskarżenia dotyczące posiadania narkotyków – metamfetaminy i marihuany. Grozi mu siedem lat pozbawienia wolności.
Muzyk zaraz po opuszczeniu sądu skierował się w stronę swojego auta. Nie chciał rozmawiać ze zgromadzonymi przed sądem dziennikarzami. Na temat swoich zarzutów powiedział jedynie: "Nie wiem, nie jestem adwokatem" i w eskorcie ochroniarzy udał się do swojego domu.
Przypomnijmy, że zespól Phila Rudda – AC/DC – już niedługo opublikuje nowy album zatytułowany "Rock or Bust". Perkusista brał czynny udział w przygotowywaniu płyty, nie pojawił się jednak w Londynie podczas sesji zdjęciowej. Pozostali członkowie zespołu stwierdzili zgodnie, że niezależnie od wyroku sądu, wyruszą w trasę koncertową promującą nową płytę – z Ruddem lub z jego zastępcą.
mg