Amerykański tygodnik „The Aquarian” przepytał niedawno lidera formacji Superjoint i Down z przebiegu jego kariery. Jak Phil Anselmo dotarł do tego punktu, w którym może utrzymywać się z samej muzyki? Co mógłby poradzić młodym zespołom?
Wyjdźcie i grajcie. To obecnie jedyny sposób. Musicie być gotowi, by wyjść, musicie być samodzielni i musicie być otwarci i szczerzy ze sobą, poza ego. Musicie umieć się porozumiewać. I mówić ze swojego muzycznego punktu widzenia, starać się nie być naśladowcami, lecz innowatorami. Możecie być innowatorami w ramach jakiegoś gatunku i stworzyć podgatunek. A potem ktoś przyczepi do tego jakąś etykietę [śmiech].
Jego zespoły nie lenią się, jeśli chodzi o koncerty (przynajmniej w Stanach Zjednoczonych). Młodzi muzycy, bierzcie przykład z Phila Anselmo! Gdybyście przypadkiem mieszkali w USA, sam muzyk jest skłonny Wam pomóc i zabrać Was w trasę, tak jak kiedyś Panterę zabrał Skid Row.
Z niczego w trasę nas zabrał Skid Row. Naprawdę nie musieli brać heavymetalowego zespołu ze sobą w drogę. Ale mieli tę odwagę – wtedy, gdy byliśmy najbardziej niebezpieczni. Byli pomocni, nasza koncertowa ekipa była bardzo solidna i każdy był naprawdę fajny. Był w tym sens i chcemy kontynuować ten model. Chcemy stworzyć taką szansę innym zespołom. Wielkie uznanie dla Skid Row za to, zabieraliśmy im przecież publikę [śmiech].
Tak naprawdę Phil Anselmo pewnie wolałby, żeby zamiast Skid Row był to Judas Priest, których jako młody muzyk podziwiał… Jednak zdecydowanie nie żałuje. Dzięki takim początkom, a później przez lata na scenie, wypracował swoją aktualną, wysoką pozycję w metalowym świecie. Na tym nie poprzestaje – w planach ma już kolejny zespół, a wręcz supergrupę (po gościnnych występach w Metal Allegiance).
ud | fot. MarkScottAustinTX, CC BY-SA 2.0