Blaze Bayley w jednym z ostatnich wywiadów wyjawił, że jego znajomy, oprócz problemów z kolanami i biodrem, Paul Di'Anno ma też nowotwór. To miało być przyczyną jego ostatniego pobytu w szpitalu i odwołania wszystkich koncertów – tras po Brazylii i występu w sierpniu w Hiszpanii.
Paul Di'Anno postanowił wyjaśnić sprawę. Usunięty już guz wielkości piłki do rugby, który odkryto w jego płucach jest niezłośliwy, to nie rak – mówi magazynowi „Classic Rock”. Początkowo podejrzewano nowotwór, a Blaze po prostu nie miał najnowszych informacji.
Upadłem w domu po powrocie z Argentyny i wykryli wielki, czarny cień w moich płucach. Myślałem, że to koniec, ale guz okazał się niezłośliwy. To był ropień wielkości piłki do rugby. Żyłem z tym kilka lat. Powstał w wyniku infekcji, wdychania czegoś z powietrza, lekarze powiedzieli, że mogłem złapać to gdziekolwiek.
Muzyk przechodzi teraz rehabilitację po operacji w Anglii. Nie wraca na razie do domu w Sao Paulo w Brazylii. Potrwa to jeszcze jakieś osiem tygodni.
Potem, za sześć miesięcy, wreszcie będzie mógł poddać się zabiegowi, podczas którego naprawią mu drugie kolano. Boli go strasznie, musi łykać sporo tabletek, ale jest dobrej myśli – potem w końcu będzie mógł wstać z wózka inwalidzkiego. Życzymy mu, by nastąpiło to jak najszybciej.
ud