U Ozzy’ego Osbourne’a sporo się ostatnio dzieje. Trwa pożegnalna trasa Black Sabbath – „The End”, wokalista w jej trakcie rozstał się z żoną Sharon i nagrywał program historyczny z synem Jackiem. Podczas tego wszystkiego cały czas zmaga się ze swoją chorobą – alkoholizmem. W rozmowie z magazynem „Goldmine” przyznał, że jest dziwnie.
Wkrótce minie trzy i pół roku, odkąd jestem trzeźwy, właśnie wróciłem ze spotkania AA. Doszedłem do dziwnego miejsca. Tak naprawdę nie jestem szczęśliwy, że jestem trzeźwy, ale nie chcę się upijać.
Na szczęście dzięki spotkaniom wie, że nie jest sam. Inni mają podobne myśli. Muzyk zapytany został ponadto, czy żałuje czegoś z czasów, gdy nadużywał pewnych substancji.
Nie, ponieważ takie było moje przeznaczenie. Mam szczęście, że mogłem dostrzec błędy, które popełniłem, i chciałem coś z nimi zrobić. (…) Teraz staram się nie popełnić dwa razy tego samego błędu.
Powiem szczerze, co uważam: „Co, do cholery, było ze mną nie tak, że myślałem, że brzuch pełen alkoholu o worek kokainy są dobra na dobranoc?”. Pieprzony pokój hotelowy, kompletnie bez siły, a słońce wschodzi i tego dnia masz zagrać koncert. To było okropne. Nie mam ochoty już tego robić. Ten proszek to był początek końca… Ale wróciliśmy z albumem nr 1 („13” z 2013 roku) i jesteśmy teraz w pożegnalnej trasie.
Black Sabbath ostatni koncert zagra na początku lutego 2017 roku w rodzinnym mieście Birmingham. Później Ozzy miał w planach nagranie jeszcze jednej solowej płyty dla żony. Sharon Osbourne twierdzi, że tak się nie stanie. Jakkolwiek będzie, oby wokalista wytrwał w trzeźwości – mimo wszystko chyba mu służy.
ud