Black Sabbath powoli kończy karierę. Myśleć o tym jednak nie chce wokalista tej formacji, Ozzy Osbourne. Czasem wspomina o kolejnej solowej płycie, czasem nieśmiało sugeruje, że coś tam jeszcze by zrobił z zespołem. Nie inaczej było podczas rozmowy z magazynem „Goldmine”.
To jest koniec Black Sabbath, ale jeśli Tony zadzwoniłby do mnie i powiedział, że nagrywa bluesową płytę i chciałby, bym zaśpiewał na niej, spytałbym go od razu, gdzie chce się spotkać. Tak samo byłoby, gdyby zadzwonił Geezer.
Jednak na to na razie się nie zanosi. Wokalista jest tymczasem wdzięczny, że wszyscy wciąż żyją. A fani za to, co muzycy zrobili przez te wszystkie lata. Czy Ozzy zdaje sobie sprawę, jaką rolę odegrał jego zespół w powstanie i rozwoju heavy metalu?
Nie, nie mam pojęcia… No dobra, mam, ale staram się być skromny. Jeśli powiem: „Zrobiliśmy to i to”, wtedy upadnę. Cieszę się, że ludzie o nas pamiętają.
I chyba szybko nie zapomną, nawet po przejściu muzyków na emeryturę.
Studyjną dyskografię grupy zamyka album „13” – jedyny, który dotarł na pierwsze miejsce najważniejszych światowych zestawień (poniżej znajdziecie pochodzący z niej utwór „God Is Dead?”). Zdaniem Ozzy’ego to najlepszy moment, aby zejść ze sceny. Mimo że może czasem chciałby inaczej…
ud