Do niecodziennej sytuacji doszło na białoruskim lotnisku, gdzie przesiadkę mieli lecący do Moskwy muzycy z zespołu Red Hot Chili Peppers. Zostali poddani rutynowej kontroli, a następnie „poproszeni” przez celników o podpisanie kilku płyt i zdjęć. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby widniały na nich podobizny Papryczek. Tam jednak byli muzycy zespołu Metallica.
O całym zajściu poinformował Flea, który tak opisał sytuację:
Zostaliśmy wezwani do gabinetu celników na białoruskim lotnisku, gdzie poproszono nas o popisanie kilku płyt i zdjęć Metalliki. Próbowaliśmy im wytłumaczyć, że nie jesteśmy Metalliką, ale oni nalegali, żebyśmy złożyli podpisy. Mieli władzę. Kiedyś zdarzyło nam się grać z Metalliką. Kocham ich, ale ja nie jestem Robertem Trujillo.
Oto wpis w oryginale:
Na wpis basisty Red Hot Chili Peppers zareagował również nasz redakcyjny kolega, Bartek Koziczyński:
Trudno się nie zgodzić, niezłe jaja…
Jeśli natomiast chcecie poczytać nieco o Red Hot Chili Peppers i ich najnowszej płycie, sięgnijcie po najnowsze wydanie miesięcznika „Teraz Rock”, w którym aż 12 stron poświęciliśmy amerykańskiej grupie. Nie tylko wydali nowy album, ale również byli gwiazdą zakończonego niedawno Open'er Festivalu, który dla Was relacjonowaliśmy.
mg