Zespół Opeth zasłynął w latach 90. jako przedstawiciel progresywnego death metalu, jednak od płyty „Heritage” z 2011 roku eksploruje brzmienia znacznie bliższe tradycyjnemu rockowi progresywnemu. Mikael Akerfeldt zdradził w wywiadzie dla „Aggressive Tendencies”, że jego zainteresowanie klasycznym progrockiem zrodziło się jeszcze na początku lat 90., a przyczyniły się do niego płyty winylowe oraz… brak pieniędzy.
Na początku lat 90. wszyscy kupowali płyty kompaktowe, a ja nie miałem pieniędzy, poszedłem więc do antykwariatu, który sprzedawał winyle za pół darmo, bo nikt ich wtedy nie chciał kupować. Szukałem zespołów, które wyglądały jak Black Sabbath z rozkładówki „Paranoid”, gdzie stali na wzgórzu w śmiesznych ubraniach. Odkryłem wtedy Yes, Van Der Graaf Generator, King Crimson i byłem pod wrażeniem. Zdałem sobie sprawę, że nawet jeśli nie potrafię pisać tradycyjnych piosenek, mogę tworzyć mini-symfonie, jak te progresywne zespoły, tylko dodawać do nich metal. W tamtych czasach tylko jeden zespół tak robił i był to Dream Theater. My posunęliśmy się o krok dalej, dodając do tego death metal. Był to jednocześnie początek końca mojego zainteresowania death metalem, bo odkryłem styl, który dawał znacznie więcej niż mógł dać death metal.
Najnowszy album Opeth, „Sorceress”, ukazał się we wrześniu tego roku. Pochodzi z niego utwór „Will O The Wisp”. Z jakimi progresywnymi wykonawcami wam się kojarzy?
rf