Wielu się może wydawać, że 7 lutego 1973 roku był szczęśliwy dla zespołu The Stooges. Nic jednak bardziej mylnego. Płyta zebrała słabe recenzje i szybko została ogłoszona marketingową klapą. Dopiero po latach wielu fanów muzyki rockowej odkryło, że jest to album nieprzeciętny.
Jak recenzował nasz redaktor Grzesiek Kszczotek: "Raw Power", które niewątpliwie ma swoją siłę, w porównaniu z dwoma poprzednimi płytami Iggy’ego niczym specjalnym nie zaskakuje (może poza wyjątkowo zwariowanym Shake Appeal). A i brak mu trochę żarliwości debiutu i tej szczególnej mądrości następnej płyty.
Mimo to "Raw Power" to płyta, o której ciężko zapomnieć. Jest ponadczasowa. Sam Iggy Pop próbował wielokrotnie wyjaśnić, co zaszło w 1973 roku: Wszyscy mnie nienawidzili, to dlatego ta płyta jest tak agresywna – Iggy mówił jeszcze przy okazji tej płyty o Davidzie Bowiem, który właściwie spowodował, że w ogóle doszło do jej nagrania. – Bowie oczekiwał sztuki. Natomiast ja czegoś naprawdę ciężkiego… Powstała więc jakby rzecz na przekór. I bardzo dobrze. To The Stooges jakich pewnie ich zwolennicy lubili najbardziej. Znów dalecy od muzycznej doskonałości. W repertuarze opartym na prostym, gitarowym graniu.
Redakcja