Max Cavalera zapytany został przed przedstawiciela portalu stickforstones.com między innymi o to, czy słuchał jakichś płyt Sepultury powstałych po jego odejściu z zespołu w 1996 roku. Chyba dziennikarz nie spodziewał się, że to pytanie wywoła w muzyku aż tyle negatywnych uczuć.
Nie zawracam sobie tymi pierdołami głowy, nie obchodzi mnie, co robi Sepultura. Słyszałem jedynie od fanów, że nie lubią ich płyt, że są gówniane i że zespół coraz bardziej się pogrąża. Naprawdę się tym nie przejmuje, nie mógłbym już mniej się nie przejmować. W ogóle mnie to nie obchodzi, mam swoje sprawy na głowie. Po prostu mi smutno, że grupa, która była tak ważna w latach 90. tak szybko zmieniła się w gówno.
Cavalera oczywiście jest dumny z tego, co sam wcześniej dokonał z Sepulturą. Uważa, że tamte nagrania były świetne. Po takiej odpowiedzi pytanie, które padło po chwili, należy uznać za zdecydowanie naiwne: czy przyjaźni się z muzykami tego zespołu?
Nie bardzo. Jest mnóstwo animozji i złych wibracji w obozie. Dużo złych rzeczy stało się między nami i nimi.
Ani on sam, ani jego brat, Igor Cavalera, który stwierdził ostatnio, że Sepultura jest skończona, nie przyczyniają się do poprawy relacji.
Życie idzie do przodu i Max zajmuje się swoimi aktualnymi zespołami: Soulfly i Killer Be Killed. Z tą pierwszą grupą już 14 sierpnia 2015 roku wyda płytę „Archangel”. Promują single „We Sold Our Souls to Metal” oraz „Sodomites”.
ud