Minęło już wiele czasu od poważnych problemów ze zdrowiem Lemmy'ego Kilimistera, choć sam muzyk – który jest przed siedemdziesiątką – dość długo dochodził do siebie. Odwoływano trasy koncertowe, Lemmy musiał przebywać dłuższy czas w szpitalu. Choć na scenę już wrócił, nadal widać po nim, że nie jest jeszcze w pełni sił. Bez wątpienia wpływ na jego stan miał, nazwijmy to delikatnie, rozrywkowy styl życia.
Wokalista Motörhead rozmawiał niedawno z VH1 i mówił o poważnych zmianach, jakie zaszły w jego życiu po chorobie:
Dochodzę do siebie. Udało nam się zagrać dwie trasy. Nie ma tak naprawdę znaczenia co robisz, liczy się, jak to robisz i jak się z tym czujesz. Mniej więcej udało mi się rzucić palenie. Od czasu do czasu zdarza mi się jednego zapalić, ale to wszystko. Mniej więcej rzuciłem również picie lub przestawiłem się na wódkę zamiast Jacka Danielsa, podobno jest zdrowsza. Będzie mniej szkodliwa, jeśli już zdecydujesz się pić.
Nie wiemy jaki lekarz dał Lemmy'emy to konkretne zalecenie, ale bez wątpienia ma wyjątkowe podejście do problemu szkodliwości alkoholu. Sam wokalista również – choć były momenty, że mocno bał się o swoje zdrowie – nie wygląda na specjalnie przejętego całym zamieszaniem. Nam pozostaje życzyć mu kolejnych lat na scenie i wielu znakomitych albumów.
Ostatnią płytą Motörhead jest "Aftershock" z 2013 roku.
mg