Niedawno żona basisty Kiss, Gene Simmonsa, zasugerowała, że grupa dostała zaproszenie od amerykańskiego prezydenta-elekta Donalda Trumpa, żeby wystąpić 20 stycznia 2017 roku podczas ceremonii jego zaprzysiężenia, ale odmówiła. Także gitarzysta Kiss, Paul Stanley, napisał na swoim Facebooku, że zespół odmówił występu. W rozmowie dla amerykańskiej stacji telewizyjnej Fox, basista osobiście zaprzeczył jednak, by do takiego zaproszenia w ogóle doszło.
Z tego, co mi wiadomo, nikt do mnie nie zadzwonił. Znam Donalda Trumpa, znam naszego prezydenta-elekta wystarczająco dobrze, ale nigdy nie zwracał się do mnie z taką prośbą.
Muzyk, zmęczony ciągłymi pytaniami o to czy wystąpiłby podczas inauguracji, zaapelował też o zaprzestanie doszukiwania się politycznych podtekstów w tym, co robi, odejście od polityki i skupienie się na swoim życiu.
Wszędzie, gdzie się pojawimy, zjawiają się papparazzi i ciągle o to pytają. Dlaczego kogokolwiek interesuje, co facet z zespołu myśli o tych rzeczach? Ostatnią rzeczą, o jaką chcę zapytać prezydenta Obamę jest, co myśli o Led Zeppelin.
1 maja 2017 roku na stadionie olimpijskim w Moskwie wystartuje europejska trasa Kiss, która potrwa do końca miesiąca. Najbliżej Polski grupa wystąpi w Brnie, 20 maja.
rf