Basista i wokalista Gene Simmons podczas wizyty w amerykańskim radiu WNCX odniósł się do pomysłu gitarzysty i wokalisty Paula Stanleya, który stwierdził bez wahania, że Kiss mógłby grać bez niego.
Nie potrafię sobie tego wyobrazić, ale to możliwe. Jeśli do coś takiego by doszło, że będziemy musieli odejść, sądzę, że każdy z nas byłby niesamowicie dumny, gdyby czterech nowych, młodych, zasługujących na to, ciężko pracujących facetów umalowało się i niosło dalej pochodnię. Byłoby cudownie.
I on, i Paul Stanley mają już swoje lata, pierwszy – 66, drugi – 64. W Kiss grają od 1973 roku i pozostają jedynymi muzykami z oryginalnego składu. Towarzyszą im: gitarzysta Tommy Thayer (w zespole od 2002) i perkusista Eric Singer (z przerwazmi od 1991 roku). Też nie są najmłodsi – odpowiednio 55 i 58 lat.
Paul Stanley, który obecnie stara się zapobiec dalszej utracie słuchu, wspominał o odejściu z zespołu kilka miesięcy temu w wywiadzie dla news.com.au.
Kiss jest nieśmiertelny. Czekam na dzień, gdy zobaczę Kiss, jak gra beze mnie. Nie odejdę w przyszłym tygodniu, niczego nie podpisuję, ale to byłaby kulminacja tego, co zbudowałem i dalszy stały rozwój. (…) Ktoś inny będzie mógł być wspaniałym frontmanem i będzie wierny filozofii Kiss, nie muszę to być ja. Czy jest tam gdzieś jakiś nastolatek lub ktoś mający dwadzieścia kilka lat, kto zamierza ponieść pochodnię dalej? Jestem pewien, że jest.
Za kilka lat usłyszymy Kiss bez żadnego muzyka z oryginalnego składu? Co Wy na to? Przypomnijmy, że podobny pomysł ma zespół Slipknot.
ud