Rob Halford z Judas Priest ma dobrą wiadomość: z rocka nie trzeba wyrastać! Gdy zaczynał karierę, było inaczej. Teraz wiele się zmieniło – na lepsze. Na łamach „Las Vegas Review” oświadcza:
Wielu ludzi przyzwyczaiło się, że nie trzeba powiedzieć „stop”, gdy dociera się do pewnego punktu w życiu. To nie musi się kończyć dlatego, że ludzie mówią „Jak możesz być 60-letnim metalowcem? Wiesz… to jest dla młodych ludzi”.
Trochę inaczej tę sprawę widzą muzycy Black Sabbath, Mötley Crüe czy Twisted Sister, a nawet jeden z byłych muzyków Judas Priest – K. K. Downing, którzy już albo zeszli ze sceny, albo właśnie się do tego przymierzają. Co innego Motörhead, którego frontman Lemmy Kilmister chciałby grać do końca życia…
Nie da się jednak zaprzeczyć, że jakaś zmiana w mentalności na przestrzeni dziesięcioleci nastąpiła. Na rockowe i metalowe koncerty chodzi już nie tylko młodzież. Rob Halford ma dobre wytłumaczenie tego zjawiska – rodzice przekazują swoją miłość do muzyki dzieciom.
To widać. Pamiętam, że za czasów mojej młodości, nie lubiliśmy muzyki, której słuchali tata i mama, a teraz dzieciaki przychodzą na koncerty Priest z rodzicami i ramię w ramię z nimi wyciągają w górę ręce. Muszę przyznać, że to naprawdę fajne.
Jest nadzieja, że rock szybko nie umrze! A na pewno przynajmniej Judas Priest nie zamierza szybko się zatrzymać. Na całe szczęście dla nas – 10 grudnia 2015 roku zespół znówi zawita do Polski, by zagrać w trójmiejskiej Ergo Arenie.
ud