12 listopada 2016 roku, niemal dokładnie po roku od ataków terrorystów na Bataclan podczas koncertu Eagles of Death Metal, paryski klub został otwarty na nowo. Pierwszy koncert zagrał tam Sting. Słuchało go wielu ocalałych masakry. Przed „Fragile” zwrócił się do publiczności.
Mamy dwa zadania: uhonorować ofiary śmiertelne oraz uhonorować muzykę i życie.
W klubie zabrakło jednak wokalisty i gitarzysty EODM. Współwłaściciel klubu Jules Frutos tłumaczy:
Przyszli, ale ich wyrzuciłem – są rzeczy, o których się nie zapomina. Składa te swoje fałszywe deklaracje co dwa miesiące. Oskarżanie naszej ochrony o związki z terrorystami – to szalone. Koniec. Zero. To musi się skończyć.
Jesse Hughes rzeczywiście nie raz sugerował ochrona koncertu w Paryżu była zamieszana w zamach. W maju przeprosił za te insynuacje i przyznał, że absurdalne oskarżenia to wynik ogromnej traumy, z którą się zmaga. Dziwne sugestie jednak się powtarzały. Francuzi poczuli się dotknięci i anulowali występy Eagles of Death Metal na festiwalach w ich kraju.
Nic dziwnego, że muzyk nie ma też wstępu do Bataclan. Mimo że fani podobno widzieli go 12 listopada pod salą, menedżer EODM Marc Pollack zaprzecza w rozmowie z „Billboardem”, że frontman został z klubu wyrzucony.
W tym dniu nie chodzi o Jessego Hughesa czy Eagles of Death Metal. Rzeczywiście Jesse jest w Paryżu i wspomina tragiczne wydarzenia sprzed roku z przyjaciółmi i fanami. Chodzi o przypomnienie o tej tragedii, która rozegrała się na jego oczach podczas koncertu, a ten tchórz Jules Frutos musi podlać ponowne otwarcie swojego klubu rozpowszechnianiem fałszywych bajek prasie i traci w ten sposób wspaniałą okazję do rozprzestrzeniania pokoju i miłości, a zamiast tego sieje nienawiść. Jesse nigdy nie próbował wejść na ten koncert Stinga.
Niedawno zespół zapowiedział dokument o tragicznych wydarzeniach sprzed roku. Film „Eagles of Death Metal: Nos Amis (Our Friends)” powstaje we współpracy z HBO, a jego premiera zaplanowana jest na luty 2017 roku.
ud