Niektórzy twierdzą, że najlepsze Deep Purple to Deep Purple z Ritchiem Blackmorem w składzie. Jednak wokalista zespołu – Ian Gillan – jest odmiennego zdania. Mówił o tym w wywiadzie dla argentyńskiego radia Vorterix Rock 103.1.
Jeśli Ritchie zostałby w zespole, to byłby koniec Deep Purple. Koncerty były coraz krótsze i krótsze, publiczność coraz mniej liczna. Graliśmy w małych salach, które nie były nawet pełne – często zapełnione w połowie – a Ritchie spacerował sobie po scenie każdej nocy. I, gdy odszedł 20 lat temu, przestało padać i pojawiło się słońce. Jon Lord, podobnie jak inni, zaczął wychodzić na prostą, jego muzyczna osobowość znów się pojawiła. Podobnie jak Rogera Glovera i Iana Paice'a (…) Oczywiście, z perspektywy czasu jest wspaniałe, że pamiętamy stare dobre czasy. Pamiętamy Ritchiego jako wspaniałego gitarzystę, wykonawcę, twórcę tekstów, ja pamiętam go też jako współlokatora.
(…)
Więc nie, nie miałbym ochoty odebrać telefonu od Ritchiego, albo zjeść z nim obiadu, albo spotkać się z nim w Paryżu czy Tokio. Mam nadzieję, że ma się dobrze i jest szczęśliwy. I to tyle.
Ostatni album zespołu Deep Purple, zatytułowany "Now What?!", zebrał świetne recenzje na całym świecie. Fani w Polsce również docenili to wydawnictwo, które uzyskało w naszym kraju statu złotej płyty (więcej TUTAJ). Ponadto weterani sceny rockowej niedawno wystąpili we wrocławskiej Hali Stulecia.
mg