Gitarzysta zespołu Korn kilka lat temu odnalazł Jezusa. Rzucił wtedy używki i granie w metalowej kapeli. Po latach Brian „Head” Welch zapytany został przez Allegedly, czy jest coś, czego w związku z tamtymi wydarzeniami żałuje.
Może chodzenia wszędzie w białej szacie i wyglądania jak Jezus. Inni naprawdę myśleli, że wyprano mi mózg… Całkiem fajnie wyglądałem, ale nie wiem…
Było coś jeszcze, coś o wiele bardziej żenującego.
Maynard z Toola poszedł do MTV i oświadczył: „Chcę tylko wam powiedzieć, że znalazłem Boga i on zmienił moje życie…”. Napisali artykuł, skontaktowali się ze mną, by spytać, czy słyszałem o Maynardzie i co tym myślę. Odpowiedziałem im: „Ach, tak, Bóg powiedział mi, że przytrafi się to też innym muzykom i to będzie wspaniałe. Cieszę się razem z nim”.
A to była ściema, zażartował sobie ze mnie… Wtedy wycofałem się z mediów. Nie było to coś bardzo strasznego, po prostu… zostałem wrobiony.
W jego życiu było jeszcze parę trudnych momentów, o których gitarzysta też opowiedział. Zimą 2004 roku wysłał sobie metamfetaminę kurierem…
Paczka szła z Kalifornii do Nowego Jorku, a potem do Wielkiej Brytanii. W końcu wylądowała gdzieś w Niemczech. Było w niej 3,5 g metamfetaminy. Śledziłem ją przez internet. To było dno.
Mogli mnie za to aresztować. Nie wysyła się narkotyków pocztą w świat. Miałem córkę, ryzykowałem wszystkim, co mam w życiu. To był czas, gdy miałem samobójcze myśli, towarzyszyły mi poczucie winy, wstyd i inne.
Na szczęście później Head odnalazł swoją drogę. Wrócił nawet do zespołu i właśnie pracuje z Kornem nad kolejnym, naprawdę ciężkim albumem.
Cały wywiad z gitarzystą do odsłuchania poniżej.
ud