Gene Simmons: To żałosne, że Prince się zabił

/ 11 maja, 2016

Wokalista i basista zespołu Kiss spekulował o przyczynach śmierci Prince’a na łamach amerykańskiego wydania magazynu „Newsweek”. Porównał tę stratę z odejściem Davida Bowiego.

Śmierć Bowiego była bardziej tragiczna, ponieważ to była prawdziwa choroba. Prince’a zabiły jego leki. Myślicie, że umarł na przeziębienie?

Badania toksykologiczne rzeczywiście wykryły w krwi artysty w chwili śmierci obecność silnego leku przeciwbólowego Percocet. Jednak autopsja i badania nie dobiegły końca, więc trudno wyrokować o ostatecznej przyczynie. Niestety po wypowiedzeniu powyższych słów Gene Simmons nie ugryzł się w język. Wciąż wysoko ceni Prince’a jako muzyka, ale…

Uważam, że zostawił Michaela Jacksona daleko w tyle, Prince był ponad. Ale bardzo żałosne jest to, że się zabił. Nie oszukujcie się, to właśnie zrobił. Powoli – mówię wam – to właśnie robią narkotyki [w oryginale „drugs”, więc zarówno leki, jak i narkotyki – red.] i alkohol: prowadzą powoli do śmierci.

I choć muzyk Kiss wspomniał również, że on zapewne w wieku 80 lat również będzie żałosny – nie będzie miał zębów i będzie jeździł na wózku inwalidzkim – rozpętała się burza.

Za jego wypowiedź publicznie przeprosił kolega z zespołu, Paul Stanley.

Jestem zażenowany zimnymi, głupimi wypowiedziami o śmierci Prince’a. Gdy nie zna się wszystkich faktów, lepiej jest nic nie mówić. Przepraszam.

 

 

Zreflektował się i sam Gene Simmons.

Dostałem znów mocne lanie od rodziny za moje głupie paplanie. Przeszedłem sporo i jestem zły z powodu szkód, jakie leki/narkotyki wyrządzają rodzinom i przyjaciołom uzależnionych. (…) Nie wyraziłem się jasno – nie uciekam od kontrowersyjnych wypowiedzi, a wkurzeni krytycy wcale mnie nie obchodzą. Jeśli uważam, że mam rację, wsadzam palec w mrowisko i się śmieję. Jednak tym razem jej nie miałem, zatem przepraszam.

 

 

ud

KOMENTARZE

Przeczytaj także