Płyta „Watershed” z 2008 roku była ostatnim deathmetalowym krążkiem w dorobku Opeth. Później nastąpił stylowy zwrot.
Frontman zespołu przyznaje, że początkowo nie tak miało być. Mikael Akerfeldt pracował znów nad czymś mocniejszym, jednak było słabe i wszystko odrzucił. Opeth więcej w death metalu osiągnął nie mógł? Muzyk odpowiada kanałowi Aggresive Tendencies:
Martwiłem się trochę, w którą stronę zmierzamy. Czy to koniec? Czy możemy jeszcze dokądś dojść? Skoro nie potrafię napisać niczego, co brzmiałoby jak Opeth, czy to koniec? Zdecydowałem, że nie. Zacząłem od początku i napisałem utworu, które wylądowały na „Heritage”.
Zwykle dość wcześnie wiem, czy w coś wchodzę, czy nie. Wtedy byłem rozczarowany. Czułem też, że nie mógłbym napisać utworów lepszych niż na „Watershed”. Byłem zmęczony i nie czułem względem tamtych utworów nic.
Łudził się jeszcze, że jest w stanie stworzyć coś wystarczająco dobrego w tym gatunku, ale nie chciał tego robić. I tak nastąpił ostateczny rozwód z takim brzmieniem jak w utworze „Heir Apparent” ze wspomnianego krążka.
Kluczową rolę w zmianie odegrał podobno basista Martin Mendez. On również stwierdził, że pierwsze powstałe utwory na następcę albumu „Watershed” są jedynie dobre. Nie tędy powinni iść. Mikael dodaje:
To musiała być płyta „Heritage” albo nic. Niektórzy z naszych przeciwników prawdopodobnie powiedzą, że lepsze byłoby nic [śmiech]. Jednak kochamy muzykę, brzmimy dobrze, kontynuujemy to wszystko i dobrze się bawimy. Dlatego się na to zdecydowaliśmy.
Skądinąd wiemy już, że Mikael Akerfeldt pisze tylko dla siebie. Po „Heritage” ukazały się jeszcze dwie płyty – „Pale Communion” i „Sorceress”. Ostatnia pochodzi z września 2016 roku. O niej też muzyk opowiedział trochę w kilkuczęściowym wywiadzie.
ud