Tuż po śmierci Davida Bowiego jego przyjaciel i producent Tony Visconti napisał o nim i jego ostatnim albumie „Blackstar”:
Zawsze robił to, co chciał robić. I chciał to zrobić właśnie w ten sposób, chciał to zrobić najlepiej. Jego śmierć nie była inna niż jego życie – dziełem Sztuki. Uczynił „Blackstar” podarunkiem dla nas na pożegnanie. Wiedziałem od roku, że tak będzie (…).
He always did what he wanted to do. And he wanted to do it his way and he wanted to do it the best way. His death was…
Posted by Tony Visconti on 11 stycznia 2016
Okazuje się jednak, że to nie do końca tak. Jest jeszcze coś.
Producent przyznał, że David Bowie albumem „Blackstar” z pełną świadomością żegnał się ze wszystkimi (wiedział o chorobie od półtora roku i pracował intensywnie, by ze wszystkim zdążyć). W wywiadzie dla „Rolling Stone” Visconti zdradził jednak, że powstało coś więcej. W ostatnich tygodniach życia muzyk napisał i nagrał wersje demo pięciu utworów, a tydzień przed śmiercią zadzwonił do niego, by podyskutować o kolejnej płycie.
Pod koniec planował następcę „Blackstar”, byłem zachwycony. Myślałem – i on tak myślał – że ma jeszcze kilka miesięcy, co najmniej. Oczywiście, skoro był podekscytowany następną płytą, musiał myśleć, że ma kilka miesięcy. Zatem pod koniec musiał bardzo się śpieszyć. Nie jestem w to wtajemniczony. Nie wiem dokładnie, ale musiał poczuć się gorzej wkrótce po tym telefonie.
Możliwe, że te pięć kompozycji usłyszymy w najbliższych miesiącach. Prawdopodobnie byłoby zgodne z wolą Chudego, Białego Księcia o wielu twarzach.
Davidowi Bowiemu poświęciliśmy kilka stron najnowszego, styczniowego „Teraz Rocku”, który wciąż dostępny jest w sprzedaży.
ud | fot. Jimmy King