Śmierć Davida Bowiego dwa dni po premierze jego płyty „Blackstar” zaskoczyła wielu ludzi na całym świecie. Prawie nikt oprócz jego najbliższych – ani współpracownicy, ani jego fani – nie wiedzieli, że od półtora roku zmagał się z poważną chorobą. Z małymi wyjątkami.
Brytyjska gazeta „Independent” zdołała porozmawiać z Ivo van Hovem, dyrektorem sceny na Broadwayu, gdzie już wkrótce wystawiony zostanie musical „Lazarus” – adaptacja filmu „Człowiek, który spadł na ziemię” z 1976 roku z Davidem Bowie w roli głównej. Pracownik teatru wiedział o chorobie artysty od około roku.
Zaczęliśmy pracować nad przedstawieniem „Lazarus”, w pewnym momencie zabrał mnie na bok i powiedział, że nie będzie mógł być tu zawsze ze względu na swoją chorobę. Powiedział mi, że ma raka, raka wątroby. Obsada nie wiedziała nic o tym do końca i podejrzewam, że muzycy, którzy nagrywali z nim „Blackstar” również. Włożył wiele wysiłku, żeby zamknąć te dwa projekty na czas, nie pozwolić wygrać chorobie. Bowie wciąż pisał na łożu śmierci, można by powiedzieć. Walczył jak lew i pracował przez cały ten czas. Darzę go za to niewiarygodnym szacunkiem.
Nie była to jednak jedyna choroba, z którą David Bowie się zmagał. Jego biografka, Wendy Leigh, zdradziła BBC:
To nie była tylko walka z rakiem. Miał sześć zawałów serca w ostatnich latach. Wiem o tym od kogoś, kto był bardzo blisko niego.
David Bowie zmarł 10 stycznia 2016 roku, dwa dni po swoich 69. urodzinach. 8 stycznia, gdy światu zaprezentował swój ostatni album, na jego oficjalnej stronie pojawiły się również ostatnie zdjęcia. Artysta jest elegancko ubrany i uśmiecha się szeroko – tak właśnie chcielibyśmy go zapamiętać.
ud