The Wall Street Journal donosi, że wśród wykonawców nominowanych do występu na tegorocznym Super Bowl znaleźli się Coldplay, Rihanna i Katy Perry. Związek nie zdecydował jeszcze, kto pojawi się w przerwie meczu, ale wiele zależy od tego, który wykonawca… zdecyduje się za to zapłacić. Okazuje się, że organizacja nie tylko nie płaci wykonawcom za koncert, ale dodatkowo pobiera od nich opłaty. Jeśli nie mogą zapłacić od razu, są zobowiązani do oddania części dochodów z trasy koncertowej organizowanej już po Super Bowl.
NFL zobowiązuje się do pokrycia kosztów podróży, zakwaterowania i produkcji telewizyjnej, co w ogólnym rozrachunku może oznaczać wydatek rzędu około miliona dolarów. Jak się jednak okazuje, związek odzyskuje te pieniądze od samych wykonawców i dobrze na tym wychodzi.
Przypomnijmy, że podczas ubiegłorocznego Super Bowl w przerwie meczu na scenie pojawili się panowie z Red Hot Chili Peppers, których wsparł Bruno Mars. Niedługo później wybuchła afera, ponieważ zespół zagrał z półplaybacku, co szybko wychwycili czujni fani. Flea tłumaczył później, że taki był wymóg organizatora, który miał za mało czasu na podłączenie wszystkich instrumentów. Nie wiadomo, ile Papryczki musiały zapłacić za możliwość występu w przerwie Super Bowl.
Warto przy tym nadmienić, że dla najbardziej znanych wykonawców, nawet jeśli opłata jest wysoka, jest to wyjątkowa szansa na promocję – w ubiegłym roku finał oglądało ponad 110 milionów osób na całym świecie, co było wynikiem rekordowym. Trudno o lepszą reklamę…
mg