Chris Cornell twierdzi, że nigdy jego celem nie było osiągnięcie komercyjnego sukcesu. Jak zatem do tego doszło? – spytał go Migs Cast przed jednym z ostatnich koncertów. Muzyk uważa, że stało się tak przypadkiem.
Potrafię napisać 10 utworów i jeśli jedna z nich w jakiś sposób znajdzie szerszą publiczność, to dzieje się tak przez przypadek. Ten przypadek zdarza się od czasu do czasu. Nie jestem właściwą osobą, by to oceniać. Nie czuję się specjalnie związany z komercyjną stroną mojej twórczości. Nigdy nie byłem jej fanem.
Powinniśmy w tym momencie przestać lubić „Can’t Change Me” i „You Know My Name” (by wymienić tylko przeboje solowe artysty, nie wspominając o radiowych hitach Soundgarden czy Audioslave)? Muzyk podpowiada, jak on sam słucha płyt.
Zawsze byłem kimś, kto lubił te głębiej ukryte na płycie ścieżki. Lubiłem te utwory, których nie słychać w radiu – te, których nie słyszeli moi przyjaciele. To coś, co mnie pociąga także przy tworzeniu. Lubię muzykę inną niż ta, która staje się komercyjna.
Toteż, gdy tworzy, w ogóle nie myśli o sukcesie. Stara się po prostu robić to najlepiej, jak umie. I chyba za to właśnie – mimo komercyjnych sukcesów – go kochamy?
Czy jest nim także najnowszy solowy album Chrisa Cornella, „Higher Truth”, który ukazał się we wrześniu tego roku? Posłuchajcie „Nearly Forgot My Broken Heart” i przypomnijcie sobie, jak często słyszeliście już to w radiu.
ud